Ale
jak to „zakochać”?! O czym Ty w ogóle mówisz, człowieku?!
A uważasz, że w ten sposób nie
można się zakochać?
Jakby
Ci to powiedzieć – nie sztuką jest się zauroczyć, zakochać… Sztuką jest
pokochać. I wiesz, co? Pozwól, że posłużę Ci pewną radą...
Wal śmiało.
Zakochaj
się tylko wtedy, gdy będziesz miał możliwość zatrzymania mnie na zawsze. Na
dzień dzisiejszy takowej nie posiadasz.
A nie słyszałaś nigdy o przeznaczeniu? To ono
łączy dwoje ludzi, jak dwa bezprzewodowe serca.
Nawet
mnie nie znasz… Nie wiesz kim jestem… Nie wiesz jak wyglądam… A ośmielasz się
wypisywać mi tutaj takie dyrdymały!?
To nie są dyrdymały! Masz w sobie
prawdę. I widzę Cię tak, jak chcę, dokładnie. To mi wystarczy.
Mysterious,
w co Ty grasz, do cholery, co?!
Jak to, w co? Nie znasz zasad tej
wirtualnej gry?
Nie.
Nie znam, ale chętnie poznam, bo zaczynam odnosić wrażenie, że decydując się na
zawarcie „znajomości” z Tobą, wpakowałam się w jedno wielkie gówno!
Angie, spokojnie… ;-)
„Angie”?!
Takie zdrobnienie od (Guardian)
Angel. ;-)
Krótka
piłka, powiedz szczerze: piłeś coś?
Owszem.
No
i proszę! To wyjaśnia Twoje nie trzymające się w ogóle ani kupy ani dupy
wypowiedzi.
Herbata o smaku liczi była bardzo
dobra. ;-)
Echhhh,
widzę, że dziś się nie dogadamy…
Dobra, ok., już się nie odzywam.
Przepraszam.
To
już drugi raz, w przeciągu krótkiego czasu, kiedy mnie przepraszasz.
Bo uważam, że na to zasłużyłaś.
Robisz
to celowo?
Ale co?
Najpierw
gadasz mi jakieś pierdoły, czym podnosisz mi ciśnienie, wkurzasz mnie,
doprowadzasz do… do… rozchwiania wszystkich stanów emocjonalnych, a potem -
chcąc okazać skruchę - piszesz jedno „przepraszam”
i myślisz, że mi serce zmięknie, a ja od
razu będę cała Twoja?!
Ależ skąd, to nie jest wcale
zamierzone. Nie chcę, żebyś myślała o tym w takich kategoriach, broń Boże. A
poza tym, i tak nie jesteś moja… ;-) No, ale dobra, nie będę Cię już tu
katował…
Wcale
mnie nie katujesz. Rozmowa z Tobą przegania czarne myśli z mojej głowy.
Wiem, że mieliśmy nie mieszać
świata realnego z wirtualnym, ale chciałbym zapytać, czy wszystko u Ciebie w
porządku?
Nic
nie jest w porządku… Moja firma przeżywa poważny kryzys i grozi nam likwidacja.
Nic więcej nie mogę Ci powiedzieć.
Przykro mi, Angie, ale nie martw
się! Wszystko się jakoś ułoży!
Skąd
ta pewność?
Wewnętrzne przekonanie. Coś w
stylu tej Waszej, kobiecej intuicji, ;-)
Ach,
to Wasze, męskie ego… ;-)
Widzisz? Już się uśmiechnęłaś, a
to dobry znak! W każdym bądź razie – nie załamuj się, będzie dobrze. Słowo
harcerza! ;-)
Byłeś
kiedyś harcerzem?
Skądże znowu. Aczkolwiek można
powiedzieć, że miałem jakiś tam krótki epizod z tym związany. Moja siostra udzielała
się swego czasu w harcerstwie, była pomocnicą zastępowej, organizowała wyjazdy
obozowe i sprawowała podczas nich opiekę nad zuchami. Pewnego razu wyjeżdżali w
Bieszczady większą grupą, a nie tylko swoją malutką, ośmioosobową; jeden z
opiekunów się rozchorował, nie miał go kto zastąpić no i moja siora wpadła na
genialny pomysł… No i cóż ja, biedny chłopak, miałem zrobić? ;-)
Pojechałeś?
;-)
Owszem, jednak już po pierwszym
dniu żałowałem, że dałem się na to namówić.
Dlaczego?
Dzieciaczki dały Ci w kość? ;-)
Raczej mikroskopijne warunki
podróży i noclegu nie sprostały moim oczekiwaniom…
Nie
wiedziałam, że jesteś taki wybredny.
Uwierz, że gdybyś była tak wysoka
jak ja, to też byłoby Ci niewygodnie, Angie. ;-)
Chyba
nie jesteś wielkoludem…?
Wielkoludem nie, ale do krasnali
też się nie zaliczam. ;-)
No
to miałeś prawdziwą szkołę przetrwania. Słuchaj… tak właściwie to chciałabym Ci
podziękować.
Ty? Mi? Za co?
Za
to, że mogłam z Tobą pogadać i choć na chwilę oderwać się od tej szarej i
brutalnej rzeczywistości.
Polecam się na przyszłość w takim
razie. ;-) Co prawda, może nie zjawię się osobiście, by dotrzymać Ci
towarzystwa, przytulić, czy otrzeć spływającą łzę z policzka, ale zawsze mogę
wesprzeć Cię dobrym słowem, radą czy żartem, tutaj. Pamiętaj o tym, proszę.
To
takie dziwne… Zobacz, jesteśmy sobie zupełnie obcy, nic o sobie nie wiemy, a ja
czuję, jakbyśmy znali się od lat.
Trochę się już znamy. ;-) A poza
tym, słyszałaś o pokrewnych duszach?
Masz
na myśli ten portal internetowy, gdzie wróżki, szamani i inni guślarze bawią
się w swatów i robią biednych ludzi w bambuko? :P
Widzę, że poziom humoru i
wyostrzonego żarciku już w normie. ;-) Angie, pokrewne dusze, to zakochani, którzy szukają
się w każdym wcieleniu, aż wreszcie się odnajdują. I wtedy już nic nie może ich
rozdzielić.
*
Z
samego rana Grzesiek popędził na trening, jednak zanim wszedł do szatni, najpierw
udał się do gabinetu wiceprezesa. Teraz, kiedy po rozmowie z Guardian Angel, miał
stuprocentową pewność, że Bartman mówił prawdę co do jej fatalnej sytuacji, postanowił
działać i realizować swój niecny plan. Musiał tylko uzyskać zgodę i poparcie ze
strony Bartka Górskiego. Stanął przed drzwiami jego pokoju, wziął trzy głębokie
oddechy, zapukał i kiedy usłyszał ciche „proszę”, nacisnął klamkę. Można by
powiedzieć: klamka zapadła i nie ma już odwrotu, najwyżej Bartosz go wyśmieje…
-
O, cześć Grzesiek! A co Ty dziś tak wcześnie? Przecież rozruch zaczynacie
dopiero za godzinę. – przywitał siatkarza na wejściu i wyciągnął prawą dłoń w
celu uściśnięcia.
-
Cześć. No tak, za godzinę, ale widzisz,
szefie, mam sprawę.
-
Siadaj, zamieniam się w słuch.
-
Nie wiem jak tam klub stoi z finansami, ale czy moglibyśmy zrobić małą akcję
promującą?
-
Co konkretnie masz na myśli?
-
Chodzi mi o to, abyśmy…
***
„…abyśmy…”
- abyśmy, co zrobili? Pozwólcie, że potrzymam Was jeszcze trochę w niepewności –
w końcu to tajemniczy plan Grzegorza K. ;-) Poza tym, dziś trochę
korespondencji Mysteriousa i „Angie”, mam nadzieję, że jesteście zadowolone z
jej przebiegu. ;) Muszę Wam powiedzieć, że im dalej w las z tym blogiem, tym
bardziej ja jestem nim zafascynowana , bowiem jest jeszcze wiele
pomysłów w mej głowie i wiem, że jeśli ich nie zrealizuję, to nie będę zadowolona
z efektu końcowego. Cóż, zatem szykuje się jeszcze parę rozdziałów, obym tylko
miała dla kogo pisać. ;-)
Miłego
dnia Wam życzę! :*