poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 17.

Ale jak to „zakochać”?! O czym Ty w ogóle mówisz, człowieku?!

A uważasz, że w ten sposób nie można się zakochać?

Jakby Ci to powiedzieć – nie sztuką jest się zauroczyć, zakochać… Sztuką jest pokochać. I wiesz, co? Pozwól, że posłużę Ci pewną radą...

Wal śmiało.

Zakochaj się tylko wtedy, gdy będziesz miał możliwość zatrzymania mnie na zawsze. Na dzień dzisiejszy takowej nie posiadasz.

 A nie słyszałaś nigdy o przeznaczeniu? To ono łączy dwoje ludzi, jak dwa bezprzewodowe serca.

Nawet mnie nie znasz… Nie wiesz kim jestem… Nie wiesz jak wyglądam… A ośmielasz się wypisywać mi tutaj takie dyrdymały!?

To nie są dyrdymały! Masz w sobie prawdę. I widzę Cię tak, jak chcę, dokładnie. To mi wystarczy.

Mysterious, w co Ty grasz, do cholery, co?!

Jak to, w co? Nie znasz zasad tej wirtualnej gry?

Nie. Nie znam, ale chętnie poznam, bo zaczynam odnosić wrażenie, że decydując się na zawarcie „znajomości” z Tobą, wpakowałam się w jedno wielkie gówno!

Angie, spokojnie… ;-)

„Angie”?!

Takie zdrobnienie od (Guardian) Angel. ;-)

Krótka piłka, powiedz szczerze: piłeś coś?

Owszem.

No i proszę! To wyjaśnia Twoje nie trzymające się w ogóle ani kupy ani dupy wypowiedzi.

Herbata o smaku liczi była bardzo dobra. ;-)

Echhhh, widzę, że dziś się nie dogadamy…

Dobra, ok., już się nie odzywam. Przepraszam.

To już drugi raz, w przeciągu krótkiego czasu, kiedy mnie przepraszasz.

Bo uważam, że na to zasłużyłaś.

Robisz to celowo?

Ale co?

Najpierw gadasz mi jakieś pierdoły, czym podnosisz mi ciśnienie, wkurzasz mnie, doprowadzasz do… do… rozchwiania wszystkich stanów emocjonalnych, a potem - chcąc okazać skruchę - piszesz jedno „przepraszam” i myślisz, że mi serce zmięknie,  a ja od razu będę cała Twoja?!

Ależ skąd, to nie jest wcale zamierzone. Nie chcę, żebyś myślała o tym w takich kategoriach, broń Boże. A poza tym, i tak nie jesteś moja… ;-) No, ale dobra, nie będę Cię już tu katował…

Wcale mnie nie katujesz. Rozmowa z Tobą przegania czarne myśli z mojej głowy.

Wiem, że mieliśmy nie mieszać świata realnego z wirtualnym, ale chciałbym zapytać, czy wszystko u Ciebie w porządku?

Nic nie jest w porządku… Moja firma przeżywa poważny kryzys i grozi nam likwidacja. Nic więcej nie mogę Ci powiedzieć.

Przykro mi, Angie, ale nie martw się! Wszystko się jakoś ułoży!

Skąd ta pewność?

Wewnętrzne przekonanie. Coś w stylu tej Waszej, kobiecej intuicji, ;-)

Ach, to Wasze, męskie ego… ;-)

Widzisz? Już się uśmiechnęłaś, a to dobry znak! W każdym bądź razie – nie załamuj się, będzie dobrze. Słowo harcerza! ;-)

Byłeś kiedyś harcerzem?

Skądże znowu. Aczkolwiek można powiedzieć, że miałem jakiś tam krótki epizod z tym związany. Moja siostra udzielała się swego czasu w harcerstwie, była pomocnicą zastępowej, organizowała wyjazdy obozowe i sprawowała podczas nich opiekę nad zuchami. Pewnego razu wyjeżdżali w Bieszczady większą grupą, a nie tylko swoją malutką, ośmioosobową; jeden z opiekunów się rozchorował, nie miał go kto zastąpić no i moja siora wpadła na genialny pomysł… No i cóż ja, biedny chłopak, miałem zrobić? ;-)

Pojechałeś? ;-)

Owszem, jednak już po pierwszym dniu żałowałem, że dałem się na to namówić.

Dlaczego? Dzieciaczki dały Ci w kość? ;-)

Raczej mikroskopijne warunki podróży i noclegu nie sprostały moim oczekiwaniom…

Nie wiedziałam, że jesteś taki wybredny.

Uwierz, że gdybyś była tak wysoka jak ja, to też byłoby Ci niewygodnie, Angie. ;-)

Chyba nie jesteś wielkoludem…?

Wielkoludem nie, ale do krasnali też się nie zaliczam. ;-)

No to miałeś prawdziwą szkołę przetrwania. Słuchaj… tak właściwie to chciałabym Ci podziękować.

Ty? Mi? Za co?

Za to, że mogłam z Tobą pogadać i choć na chwilę oderwać się od tej szarej i brutalnej rzeczywistości.

Polecam się na przyszłość w takim razie. ;-) Co prawda, może nie zjawię się osobiście, by dotrzymać Ci towarzystwa, przytulić, czy otrzeć spływającą łzę z policzka, ale zawsze mogę wesprzeć Cię dobrym słowem, radą czy żartem, tutaj. Pamiętaj o tym, proszę.

To takie dziwne… Zobacz, jesteśmy sobie zupełnie obcy, nic o sobie nie wiemy, a ja czuję, jakbyśmy znali się od lat.

Trochę się już znamy. ;-) A poza tym, słyszałaś o pokrewnych duszach?

Masz na myśli ten portal internetowy, gdzie wróżki, szamani i inni guślarze bawią się w swatów i robią biednych ludzi w bambuko? :P

Widzę, że poziom humoru i wyostrzonego żarciku już w normie. ;-) Angie, pokrewne dusze, to zakochani, którzy szukają się w każdym wcieleniu, aż wreszcie się odnajdują. I wtedy już nic nie może ich rozdzielić.

*
 Z samego rana Grzesiek popędził na trening, jednak zanim wszedł do szatni, najpierw udał się do gabinetu wiceprezesa. Teraz, kiedy po rozmowie z Guardian Angel, miał stuprocentową pewność, że Bartman mówił prawdę co do jej fatalnej sytuacji, postanowił działać i realizować swój niecny plan. Musiał tylko uzyskać zgodę i poparcie ze strony Bartka Górskiego. Stanął przed drzwiami jego pokoju, wziął trzy głębokie oddechy, zapukał i kiedy usłyszał ciche „proszę”, nacisnął klamkę. Można by powiedzieć: klamka zapadła i nie ma już odwrotu, najwyżej Bartosz go wyśmieje…
- O, cześć Grzesiek! A co Ty dziś tak wcześnie? Przecież rozruch zaczynacie dopiero za godzinę. – przywitał siatkarza na wejściu i wyciągnął prawą dłoń w celu uściśnięcia.
-  Cześć. No tak, za godzinę, ale widzisz, szefie, mam sprawę.
- Siadaj, zamieniam się w słuch.
- Nie wiem jak tam klub stoi z finansami, ale czy moglibyśmy zrobić małą akcję promującą?
- Co konkretnie masz na myśli?
- Chodzi mi o to, abyśmy…

*** 
 „…abyśmy…” - abyśmy, co zrobili? Pozwólcie, że potrzymam Was jeszcze trochę w niepewności – w końcu to tajemniczy plan Grzegorza K. ;-) Poza tym, dziś trochę korespondencji Mysteriousa i „Angie”, mam nadzieję, że jesteście zadowolone z jej przebiegu. ;) Muszę Wam powiedzieć, że im dalej w las z tym blogiem, tym bardziej ja jestem nim zafascynowana , bowiem jest jeszcze wiele pomysłów w mej głowie i wiem, że jeśli ich nie zrealizuję, to nie będę zadowolona z efektu końcowego. Cóż, zatem szykuje się jeszcze parę rozdziałów, obym tylko miała dla kogo pisać. ;-)

Miłego dnia Wam życzę! :*