środa, 5 marca 2014

Rozdział 14.



W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień spotkania z tajemniczą Guardian Angel, którego to Grześ nie mógł się doczekać. Z pozoru to taki cichy, skromny i opanowany człowiek, lecz tak naprawdę chyba jeszcze nikt nie poznał jego prawdziwego oblicza – nikt, oprócz kolegów z boiska. Środkowy bowiem czasami potrafił pokazać swój pazur, potrafił wykłócać się w nieskończoność broniąc swoich, nie zawsze słusznych argumentów; potrafił też zaleźć komuś za skórę, a niekiedy był niczym w gorącej wodzie kąpany szatan. Najbardziej jednak zadziwiał i szokował tym, że w najmniej oczekiwanych momentach wybuchał gniewem i złością, a wszystkie obiecane czy planowane rzeczy musiał mieć: „teraz! zaraz!” A społeczność miała go za takiego pokornego, wstydliwego i grzecznego chłopca… Cóż, jak to mówią: pozory często mylą, a cicha woda brzegi rwie”, choć w gruncie rzeczy Grzesiek chyba jeszcze nie pokazał wszystkiego, na co go stać…
Od samego rana chodził cały podniecony, ciesząc się z każdej błahostki i głupiej rzeczy. A podobno to kobiety jest ciężko zrozumieć! Jak co czwartek, zrobił zakupy swojej sąsiadce, a następnie pogawędził z nią przy kawie i ciastkach, omawiając z nią szczegóły ostatniego meczu Resovii - bo należy dodać, że Pani Sójakowa jest zapaloną kibicką siatkówki! Następnie wysprzątał całe mieszkanie, jakby to spotkanie miało się odbywać u niego w domu; pojechał na myjnię wypucować auto; obejrzał w telewizji kolejną powtórkę batalii Zaksy ze Skrą – reasumując: robił dosłownie wszystko, by zająć czymś ręce i głowę, i nie myśleć o zbliżającej się konfrontacji z Guardian Angel. Już nawet sam nie pamiętał, kiedy miał ostatnio taką motywację do działania!
Jednak kiedy zegar wybił godzinę czternastą, Kosok zaczął wykazywać pierwsze sygnały zdenerwowania, jakimi były pocące się dłonie, przyspieszone bicie serca i wszechobecny niepokój wypełniający każdy centymetr jego ciała. Nie wiedział, dlaczego tak nagle stracił całą odwagę, a postawa przysłowiowego kozaka wyparowała z jego organizmu jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki. Zaczął się stres, zaczęły się obawy i paraliż ogarniający jego długie, wijące się nogi. Chwycił momentalnie za telefon i wystukał na ekranie numer swojego najwierniejszego przyjaciela, Zbyszka, chcąc go prosić o dotrzymanie towarzystwa. Bartman jeszcze nigdy nie odmówił mu swojej pomocy, choć tym razem uważał, że Grzesiek najzwyczajniej w świecie przesadza i zachowuje się jak pięcioletnie dziecko, a nie dorosły i poważny facet. Nie mniej jednak, postanowił wyratować go z opresji, zaznaczając, że to już ostatni raz, kiedy prowadzi go za rączkę i odprowadza na miejsce spotkania, niczym tatuś swojego grzeczniutkiego synalka. Ignaczak zawsze śmiał się, że jeszcze nikt, żadna gruba ryba z Asseco Resovii, nie dorobiła się kwalifikowanego i osobistego na wyłączność bodyguarda, a taki szary człowieczek, Kosa, już go posiadał! Zbysław, nie dość, że robił za prywatnego ochroniarza, to jeszcze podjął się etatu szofera, podwożąc zdezorientowanego kumpla na ulicę Zamkową, a następnie krocząc z nim na znaną w całym Rzeszowie Aleję.
- Ma siedzieć na ławce opatulona szmaragdowym szalikiem? Poważnie? – nie dowierzał Zibi. -  Może to jakiś kaszalot?
- To nie potrwa zbyt długo, podejdę, przywitam się, zamienimy kilka słów i spływam. – Grzesiek przedstawił pokrótce swój plan działania. – Żeby tylko nie piszczała jak te myszy w „Kopciuszku.” Cholera, po co ja to robię? – zaczął się denerwować.
- Kosa, spokojnie! Poczekaj, co z tego wyniknie, ja tak robię, krok po kroku; jak idzie dobrze, robię następny, aż dochodzę do punktu kiedy trzeba… – środkowy przystanął na chwilę, by szybko przeanalizować słowa swojego kumpla.
- Ty i działanie krok po kroku!? Jasne, chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz! Poza tym, ja tak długo nie wysiedzę. – spanikował jeszcze bardziej, po czym zbliżył się na odległość kilku kroków, chowając się tym samym za pokaźnych rozmiarów drzewem.
- Aleja pod kasztanami, godzina piętnasta, jesteśmy. – oznajmił neutralnym tonem właściciel białej audi.
- Wiesz, nie znałem cudowniejszej kobiety niż Guardian Angel; jeśli będzie tak piękna jak można sądzić po mailach, będę dupkiem jeśli się z nią nie ożenię! – rzucił desperackie wyznanie.
- Zepnij poślady, zaciśnij zęby, weź głęboki wdech i… Powodzenia! – mobilizował go atakujący, chcąc trochę rozluźnić spiętego i zdenerwowanego Grzegorza, zamierzając następnie opuścić jego towarzystwo. Ten jednak złapał go kurczowo za ramię i nie chciał puścić.
- Spojrzysz na nią pierwszy? Tylko zerknij zza drzewa, czy tam jest. Proszę.
- Jesteś beznadziejny! – Bartman popatrzył na niego bezradnie, a po chwili wychylił się zza konara. Kosa, cały stremowany, osunął się na najbliższej ławce i czekał na jakieś wieści z frontu.
- Widzisz ją? – dopytywał niecierpliwie, zanim zielonooki brunet zdążył wytężyć swój wzrok.
- Tak, widzę śliczną dziewczynę. Naprawdę jest urocza.
- Wiedziałem!
- Jest cudowna, ale chyba nie ma szalika…
- Jak to nie ma szalika?! Jak wygląda? – podniósł głos, przebierając nerwowo palcami po ławce.
- Nie widzę, przechodzący ludzie mi ją zasłaniają!
- Cholera!
- Czekaj, czekaj.
- Widzisz ją?! –kiedy zorientował się, że Bartman ma nietęgą minę, ponowił pytanie. – Widzisz?!
- Tak!
- No i?
- Jest bardzo ładna. – potwierdził to, co powiedział przed kilkoma sekundami.
- Wiedziałem! Wiedziałem! Wiedziałem, że będzie ładna! – poderwał się z parkowego mebla, po czym z niekontrolowanej radości, chciał ją wyrwać z mocomwaniami z ziemi.
- Wiesz, co Grzeniu? Ona bardzo mi przypomina Lidkę Kosińską…
- Tę z bistro?
- Sam mówiłeś, że jest ładna!
- Możliwe, ale co z tego? Kogo obchodzi jakaś Lidia Kosińska?! I co ona ma z tym wspólnego?! – odrzekł zirytowany.
- Jeśli jej nie lubisz, to powiem Ci od razu, że Twoja nowa znajoma też Ci się nie spodoba.
- Dlaczego?
- Bo to jest Lidka Kosińska… - wyjaśnił delikatnie Zbyszek, na co drugi brunet zerwał się z miejsca, jakby się co najmniej paliło. Kiedy ją zobaczył, jego czekoladowe oczy przybrały kształt pięciozłotówek, a szczęka opadła ze zdziwienia. Trwał w takiej pozycji dłuższą chwilę, nie wiedząc, jak ma to wszystko skomentować.
- Boże, powiedz mi, że to się nie dzieje naprawdę… - odezwał się w końcu z lekka rozczarowany i załamany, mając cały czas zawieszony wzrok na dziewczynie. – A może to nie ona? – żył jeszcze resztkami nadziei, że odpowiednia kobieta dopiero przyjdzie, a Lidzia jest tu tylko przez czysty przypadek.
- Kosino, a widzisz tam jeszcze kogoś oprócz niej? No właśnie… Swoją drogą, myślisz, że ludzie przychodzą tu dobrowolnie i przesiadują w końcówce listopada na zimnych ławkach w parku? Pomyśl logicznie. To na bank ona!
- Kuźwa, to chyba jakiś zły sen…
- Nie sen, a jawa! Ja pierdolę, ale numer! Widzisz jak to życie lubi nam płatać figle? A tak jej nie lubiłeś w bistro, tak na nią narzekałeś i ciskałeś w nią gromami, a tu proszę! Osoba, którą byłeś tak zafascynowany w sieci, w rzeczywistości jest Twoim wrogiem. Niezłe jaja!
- Weź mnie nie dobijaj… Nie mogę w to uwierzyć! – gdyby patrzałki środkowego miały przymocowane wiertło, najbliższe metry ziemi byłyby już dawno przewertowane na wylot.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- Chyba nic. Nie pójdę tam.
- Zamierzasz kazać jej tam czekać i marznąć? Kosa, nie bądź imbecylem! – upomniał go atakujący Resovii.
- I co jej powiem? „Cześć Lidka, to ja jestem tym Mysterious z portalu. To ja z Tobą pisałem.?!” Ona nie może się dowiedzieć, że to ja, rozumiesz?!
- A co Ci przyjdzie z tego, że będziesz ją oszukiwał i dalej ciągnął tę farsę?
- Nie wiem. Nie jestem w stanie teraz racjonalnie myśleć. – uniósł głowę do góry, spojrzał błagalnym wzrokiem na stojącego nad nim Bartmana i rzekł rozpaczliwie: – Zibi, co ja mam robić?
- Na pewno nie możesz jej wystawić do wiatru! Tak się nie zachowuje prawdziwy gentelman! Umówiłeś się, to musisz iść!
 
*

Tego dnia Lidka zdecydowanie nie mogła zaliczyć do udanych. Najpierw przypaliła na śniadanie jajecznicę, oparzyła się w język gorącą kawą; później zapomniała wyłączyć żelazko, efektem czego musiała pożegnać się ze swoją ulubioną bluzką koszulową w granatową kratkę; kiedy wracała obładowana siatkami z marketu, jedna z nich nie wytrzymała ciężaru towaru i wszystkie ziemniaki poturlały się po chodniku; następnie odebrała od listonosza Michała pismo informujące o naliczeniu odsetek za nie zapłacenie rachunku za prąd w terminie; spóźniła się do pracy, a i tam czekała na nią niemała niespodzianka, bowiem w kuchni pękła rura, przez co Kosińska była zmuszona zamknąć na bieżący dzień lokal i wezwać hydraulika. Dziwiła się strasznie skąd takie niepowodzenie od samego rana się do niej przypałętało, bo przecież w kalendarzu nie widniał piątek trzynastego. Miała jeszcze nadzieję, że popołudniowe spotkanie z Nieznajomym poprawi jej humor, a on sam okaże się przystojnym, mądrym i rozważnym, ale jednocześnie zabawnym, mężczyzną. Nie miała czasu wrócić do domu przebrać się w coś bardziej odpowiedniego, dlatego prosto ze swojej małej i przytulnej restauracyjki, ulokowanej przy ulicy Akacjowej, powędrowała ostatkiem sił w nogach do swojego ulubionego miejsca w stolicy Podkarpacia. Gdyby dokładniej się jej przyjrzeć, nie prezentowała się źle; bo czy szary, jodełkowy sweterek w połączeniu ze szmaragdowymi legginsami, czarnym płaszczykiem i czarnymi botkami mogły się źle prezentować? Jedynie, na co można by zwrócić większą uwagę, to lekko rozmazany tusz do rzęs, podkrążone oczy i zmęczenie wymalowane na twarzy dziewczyny. Podążała ulicą Unii Lubelskiej, poprawiając w pośpiechu makijaż i układając niesforne kosmyki włosów w niedbały kok. Poszukała jeszcze w swojej listonoszce gumy do żucia i malinowego błyszczyka, by przeciągnąć nim spierzchnięte od zimna usta. W umówionym miejscu była pięć minut przed czasem, dlatego usiadła się wygodnie na chłodnej ławce i wzięła kilka głębokich oddechów, starając się opanować swoje emocje. Przez te wszystkie nieszczęśliwe wydarzenia z minionego dnia, nawet nie miała czasu, żeby myśleć czy przejmować się skonfrontacją z Panem Mysterious’em.
Spoglądała nerwowo raz po raz na tarczę zegarka, gdzie duża wskazówka już dawno przekroczyła pełną godzinę; wyeksponowała jeszcze mocniej swój szmaragdowy szalik, by był bardziej widoczny i cierpliwie czekała, ale żaden osobnik się na Alei niestety nie zjawił… Nagle na horyzoncie ujrzała przybliżającą się znajomą postać; serce jej mocniej zabiło, a dłonie same wprawiły się w dygotanie.
- Świetnie! Jeszcze jego mi tu brakowało! – bąknęła pod nosem niezadowolona i czym prędzej odwróciła głowę w drugą stronę, udając, że go nie widzi.
- Lidka?! No popatrz, co za spotkanie! – odezwał się aroganckim tonem Grzegorz, kiedy już znalazł się dostatecznie blisko niej.
- Śledzisz mnie?! – zapytała z irytacją.
- Gdzieżbym śmiał! Mam ciekawsze rzeczy do robienia, niż bawienie się w detektywa. 
- Dziwne, że gdziekolwiek się ostatnimi czasy nie ruszę, zaraz pojawiasz się tam i Ty! Bawisz się w prywatnego detektywa, czy jak?!
- Mogę się dosiąść? Dziękuję! – szybko zmienił temat i usiadł obok niej, nie czekając nawet za odpowiedzią.
- Nie! Czekam na znajomego!
- No, ale jeszcze go nie ma, więc pozwól, że do tego czasu Ci potowarzyszę, a potem sobie pójdę. – oznajmił, po czym spojrzał na swój czarny, sportowy zegarek. -  Coś się spóźnia ten Twój znajomy…
- A Ty nie masz co robić, tylko wpychasz się z buciorami w życie innych ludzi? Co Cię to w ogóle obchodzi?! Zajmij się lepiej swoimi fankami, a nie mną! – naskoczyła na niego złośliwie, zapominając już o tym, że jeszcze nie tak dawno temu przybijała z nim piątkę na zgodę. – Boże, właśnie to zrobiłam! Właśnie się przełamałam i pierwszy raz w życiu, widząc kogoś tak wrednego jak Ty, mówię to, co myślę!
- Widocznie masz talent. Jesteś idealnym połączeniem poezji i złośliwości! A, i jeszcze masz ładny szalik! Kolorem trochę przypomina mi glony z morza, ale generalnie jest OK.
- Och, na złośliwości, to Ty się znasz znakomicie! Poza tym, to ma być śmieszne?! Ze wszystkiego się nabijasz! Nienormalny jesteś, czy jak?! – Grzegorz trochę struchlał po tych słowach i nastała pomiędzy nimi niezręczna cisza. – Proszę, idź już i nie utrudniaj. – dodała łagodnym, cichym tonem.
- Okej, okej. – uniósł ręce ku górze w akcie kapitulacji, po czym wstał i usiadł się na oddalonej o zaledwie dwa metry innej ławce. Mina Lidii pozostawała w tym momencie bezcenna.
- Miałeś sobie pójść!
- Przecież nie mogę zostawić Cię tu samej! Zobacz, już się robi powoli ciemno, a kto wie, czy jakiś podejrzany typ nie będzie tu przechodził.
- Jedynym podejrzanym typem jesteś Ty! – skwitowała i odwróciła głowę w drugą stronę; a następnie poderwała się delikatnie na ławce na widok nadchodzącej postaci, mając nadzieję na to, że to ten właściwy facet.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to on? – zadrwił ze zbliżającego się starszego pana. – Dla niego też będziesz taka wredna?
- Nie! Umówiłam się z kimś innym, innym niż niż Ty. Jest miły, zabawny i ma cudowne poczucie humoru… - brązowowłosa zaczęła wyliczać zalety swojego „znajomego” z sieci.
- Ale go tu nie ma. – słusznie zauważył i wtrącił Kosok.
- Na pewno coś mu wypadło, bo nie ma w nim ani krzty okrucieństwa i arogancji! Ale przecież Ty tego nie zrozumiesz, bo uważasz siebie za pana i władcę świata, któremu zależy tylko na tym, żeby dopiec innym i jeszcze mieć z tego wielką satysfakcję! – fuknęła podniesionym tonem.
Grześ spuścił głowę na dół, wlepiając swoje czekoladowe oczy w ziemię. Ewidentnie zrobiło mu się głupio, cholernie głupio, bo znów zachowywał się jak ostatni dupek, jak skończony idiota i niewychowany gnojek. Przecież jeszcze nie tak dawno temu sam zaproponował Kosińskiej zawarcie pokoju, a tymczasem znowu powrócił do swojego starego oblicza…
- Lidka… Ja… Przepraszam… Nie wiem, dlaczego mnie tak poniosło…
- Wiesz, co? Wsadź sobie gdzieś te przeprosiny! – chwyciła torebkę w rękę i podniosła się z miejsca.
- Ale Lidka…
- Myślałam, że choć trochę się zmieniłeś; że naprawdę chcesz zamknąć za wielkimi drzwiami te nasze wszystkie zatargi i zacząć znajomość od początku, tak po ludzku. Niestety, myliłam się. – odwróciła się tyłem do środkowego i ruszyła przed siebie. – A, i niech Cię Pan Bóg strzeże przed przekroczeniem progu mojej restauracji!

***

Przepraszam, że znów tak późno.
Ostatnio nie mam czasu na nic, a to, że udało mi się napisać powyższy rozdział jest spowodowane tym, że musiałam sobie zrobić przerwę w nauce i na chwilę odpocząć od spraw studenckich. Jednocześnie chciałam poinformować, że w najbliższych tygodniach będę miała totalny zajob na uczelni i w domu, także nie będę nic obiecywała, bo naprawdę nie wiem, kiedy uda mi się usiąść na spokojnie do kompa i coś skrobnąć. Zdaję sobie sprawę z tego, że cała ta historia byłaby fajniejsza i ciekawsza, gdyby nowe części pojawiały się systematycznie, ale taka już moja natura, że nie umiem pisać „do przodu.” A tak, na pewno wiele z Was jest rozgoryczonych i czuje niedosyt. Przepraszam, ale tak już funkcjonuję, wybaczcie. Narastające zaległości postaram się nadrobić najszybciej jak tylko będę mogła….

Niebawem pojawi się również świeżutki epizod na statystycznej, ale o tym będziemy z Kristen informować, kiedy przyjdzie na to pora.

Pytał ktoś kiedyś na asku, kiedy wystartuję z Walińskim – przepraszam, ale nie potrafię na ten moment odpowiedzieć…
Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i proszę, trzymajcie za mnie kciuki!
Patka która jest uważana za jebniętą idiotę

15 komentarzy:

  1. Dlaczego on jej nie powiedział? No Grzesiek! Tchórzu ty!. Już wiem jak to się teraz potoczy. Klasyczny przypadek. Kosok, ale to zepsułeś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzegorz ty tchórzu!
    Daja.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj Grzesiu-czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Czytając o tym jak to Kosa sobie ochronę zabrał na spotkanie z tajemniczą znajomą z internetu domyślałam się, że będzie niezła szopka, ale nie taka. Kosa totalnie stchórzył, a jak jeszcze się dowiedział, że to Lidia tak już totalnie stchórzył. Już nie będę pisać, że później jeszcze bardziej sam sobie dowalił. Jestem ciekawa jak rozwiąże sprawę, bo przecież jakoś będzie się musiał wytłumaczyć dlaczego nie przyszedł na umówione spotkanie, które sam zaproponował. Oj ten nasz Grzegorz nieźle się wkopał. Tyle czekałam na ten rozdział i jestem zniesmaczona zachowaniem Kosy ^^
      Ściskam ;*

      Usuń
  5. Jak ci Grzegorzu nie wstyd!!!!!! Zachował się jak jakiś dupek. Powinien posłuchać mądrzejszego kolegi, który ewidentnie chce dla niego dobrze. Szkoda, że Zbyszek nie zaprowadził go za rękę do Lidki i nie mówił za niego! Zdenerwował mnie tak, że przesadzam z wykrzyknikami!

    OdpowiedzUsuń
  6. ech, a już myślałam, że relacje między nimi chociaż trochę uległy zmianie.. a tu taka lipa :D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle rozdziałów szykowałam się na to spotkanie. Tyle czekania, a tu co? jestem niepocieszona. Przez kogo? Nie Ciebie, przez kretyna Grześka ;p
    Po zawieszeniu broni spodziewałam się, że wszystko będzie szło ku lepszemu. Może szczere słowa Lidki dotyczące cynicznego zachowania Kosoka coś w nim zmienią? Może zatęskni za Lidzią? Chyba za dużo wymyślam, ale nie wiem jakby ich spiknął razem :D Dlatego też jestem tego tak bardzo ciekawa i nie mam pomysłu. Jestem zmęczona, gorzej myślę. :|
    Nie przepraszaj, każda ma jakieś zajęcia.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Sądziłam, że to spotkanie przebiegnie inaczej. Jednym słowem zaskoczyłaś mnie. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ciekawe jak dalej będą wyglądać internetowe relacje pomiędzy Grześkiem a Lilką.
    Pozdrawiam! ;)

    Ps. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam siły dzisiaj na nic. Po dzisiejszym aerobiku padam na twarz. Wybacz. :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja przepraszam, że nie było mnie tu od razu, ale jestem dziś i postaram się coś napisać.
    Ja tu normalnie muszę chyba na rozmowę Grzesia naszego wziąć razem z Bartmanem, bo ten tym bardziej nie potrafił Kosiny postawić do pionu i nakazać powiedzieć prawdy Kosińskiej. Nie no na serio w tym tygodniu z przyjaciółką chciałyśmy się w mężczyzn zamienić, ale skoro miałabym tak myśleć jak nasz Grześ to ja dziękuję bardzo, zostaję kobietą!
    Jejku oni tacy odmienni w tym dniu byli. Grześ spokojny i opanowany, Lidka roztrzęsiona i wszystko jej się waliło na głowę. No normalnie jakby się zamienili miejscami na chwilkę.
    Ja tam mogę czekać na rozdział, nie spieszy mi się nigdzie ;-)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślałam, że Kosa choć trochę zmądrzeje, ale nie.. On musi bawić się w okrutnika. No i dlaczego on nie powiedział Lidce prawdy? Dlaczego nie może ona dowiedzieć się kim jest jej wirtualny przyjaciel? Bo co? Może by go, nie daj Boże, polubiła? Eh Grzesiu. Nie przewiduje ci świetlanej przyszłości w oczach Lidki. Bynajmniej nie na tą chwilę.

    Całuję mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. mam nadzieję, że wiesz o tym, że my nadal czekamy

    OdpowiedzUsuń
  12. O rajciu. Przez przypadek znalazlam Twojego bloga, ktory jest Swietny! Nadrobilam wszystkie rozdzialy, przy których usmialam sie niesamowicie za co Ci dziękuję! ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń