Lidka
otworzyła niechętnie jedno oko, kiedy nagle w pokoju rozbrzmiał przeraźliwy
dźwięk budzika, oznaczający godzinę szóstą piętnaście. Zwykle nie wstawała o
tak wczesnej porze, ale dziś, z racji,
że jej siostra wyjechała na dwudniową delegację z pracy, a szwagier już dawno
harował na budowie, musiała wyszykować i zaprowadzić Zuzkę do szkoły. Z wielkim
oporem wystawiła rękę spod ciepłej kołdry, by wyłączyć to brzęczące urządzenie,
a następnie przewróciła się na drugi bok i przykryła po same uszy. Chciała poleżeć
sobie jeszcze przez te przysłowiowe „pięć minut,” ale nawet nie zauważyła, kiedy jej
powieki zdecydowały się powrócić do stanu spoczynku i wprawić ją w kontynuację
snu…
- Ciociu!
Ciociu! – usłyszała nad swoją głową i zerwała się gwałtownie z łóżka, przy
którym stała dziewczynka.
- Która
godzina?
- Siódma
dwadzieścia. Zaspałaś! – rzuciła oskarżycielskim tonem Zuza.
- O żesz w
dupę! – Lidka wyskoczyła niczym torpeda i zaczęła krążyć po pokoju w celu
znalezienia odpowiedniego ubrania. – A Ty dlaczego jeszcze jesteś w piżamie?
- No, bo nie
mam co na siebie włożyć.
- Zuzia,
proszę Cię… Nie pomagasz mi w tym momencie. - spojrzała na nią wymownie. – Idź
się ubierz, a ja w tym czasie zrobię Ci coś do jedzenia i przygotuję drugie
śniadanie do szkoły. Dalej, raz, raz! – poganiała Małą, wpychając ją do jej
malutkiego pokoiku.
Sama zahaczyła
jeszcze o łazienkę w celu umycia zębów i zrobienia szybkiego makijażu, żeby nie
wyglądała na ulicy jak jakieś widmo albo zombie. Tomasz, mąż Dagmary, zostawił
kuchnię w opłakanym stanie, dlatego jedyne, co Lidia mogła w tym momencie
zaproponować Zuzu, to płatki z mlekiem. Postawiła na stole kartonik z czarnymi
kuleczkami i miseczkę z białym płynem.
- Siadaj i
jedz, ja idę się szybko przebrać. Za dziesięć minut wychodzimy, bo się spóźnimy
na autobus. – rzuciła w locie do siostrzenicy, jedząc po drodze kruche ciastko.
- A nie możemy
jechać autem? Będzie szybciej i wygodniej. – zawołała z kuchni.
- Mogłybyśmy,
gdyby tylko Twoja mama nie zabrała ze sobą do Warszawy dokumentów od Forda.
- A nie możesz
jechać bez nich?
- Nie namawiaj
mnie do łamania przepisów, chcesz płacić mandat?
- Ciociuńciu,
nie cykaj się. Rodzice moich koleżanek też czasami jeżdżą bez prawka albo
dowodu rejestracyjnego. – jak zwykle miała przygotowane argumenty mające
poprzeć jej zdanie.
- I jeszcze
ich policja nie przyłapała? – zapytała brązowowłosa, pokonując w ekspresowym
tempie schodki łączące piętro z parterem.
- Widocznie
dobrze się maskują. – Waszyńska zeskoczyła z krzesła, podeszła do kryształowej kuli
stojącej na szafce w korytarzu i wyjęła z niej zbawienny przedmiot do odpalenia
samochodu. - Dalej, ciotka, bierz kluczyki i jedziemy. – zamachała jej nimi
przed nosem.
- No nie wiem.
- Nigdy w
życiu nie robiłaś nic spontanicznego?
- Zrobiłam.
Założyłam konto na portalu randkowym.
- Też mi
spontan. – wywróciła teatralnie oczami. - Spontan, ciociuś, to jest wtedy, jak
idziesz na żywioł i niczym się nie przejmujesz.
- Ale to nie
jest taka prosta sprawa, jak Ci się wydaje; to nie jest moje auto i ja nie mogę
się rządzić.
- A chcesz,
żeby Twoja ukochana, ulubiona, jedyna w swoim rodzaju i wzorowa siostrzenica
spóźniła się na lekcję? – Lidka pokiwała przecząco głową. – No właśnie.
Jedziemy samochodzikiem. – uśmiechnęła się triumfalnie, stawiając Kosińską
przed faktem dokonanym.
Po dziesięciu
minutach obie siedziały już wewnątrz srebrnego Forda Focusa – Zuzanna w swoim
siedzisku, a Lidia za kierownicą. Trzeba przyznać, że od środka zżerały ją
nerwy i w duchu modliła się, byleby tylko koledzy z drogówki nie zatrzymali jej
na rutynową kontrolę, bo wtedy byłoby nieciekawie. Jechała przepisowo,
przestrzegając wszystkich znaków i ograniczeń prędkości, a z każdym pokonanym
metrem czuła się pewniej i ten buzujący w niej stres powoli ustępował.
Zatrzymała się na sygnalizacji świetlnej i w oczekiwaniu na zmianę koloru,
wystukiwała paznokciami rytm piosenki płynącej z radia. Młoda jej zawtórowała,
dając popis swojego wokalu, który swoją drogą jak na siedmiolatkę, był całkiem
niezły. Wtem na czarnym słupie pojawiło się zielone kółeczko, dzięki czemu znów
można było wprawić pojazd w ruch. Lida pospiesznie wrzuciła jedynkę i energicznie ruszyła z
miejsca, zbytnio nie rozglądając się na boki, gdyż słońce raziło ją po oczach
swoimi promieniami. Nie zauważyła mężczyzny, który pomimo czerwonego ludzika na
sygnalizatorze dla pieszych, akurat przechodził na pasach. W ostatniej chwili wcisnęła pedał
hamulca i z piskiem opon wprawiła samochód w stan zatrzymania.
- O Boże. Zabiłam
człowieka. – wydukała, kiedy zobaczyła leżącego na masce chłopaka.
- Ciociu? –
zakwiliła drżącym głosikiem dziewczynka.
- Zuza, wszystko
porządku?
- Tak. Ale ten
pan… - pokazywała paluszkiem.
- Zostań tu. –
rozkazała, po czym odpięła pasy bezpieczeństwa i wyszła na zewnątrz. – Przepraszam,
nic się Panu nie stało? – dotknęła ręką poszkodowanego, który powoli podnosił
się z blachy.
- Ja pierdolę.
To znowu Pani?!
*
Kosok wstał
skoro świt, bo pomimo tylko czterech godzin snu, już nie mógł dłużej wyleżeć w
swoim wielkim łożu. Nie pomogło mu nawet liczenie baranów ani nakrycie się
kocem po sam czubek głowy. Podniósł więc swoje, ponad dziewięćdziesięciokilogramowe
ciało, zabrał z garderoby świeże ciuchy i udał się do łazienki w celu porannej
toalety. Jeśli ktoś nie słyszał, jak rzeszowski środkowy śpiewa podczas
golenia, to niech przychodzi na ulicę Jaworową 16/9, drugie okno od lewej.
Nauszniki wskazane…
Z łaźni powędrował
do kuchni i zrobił sobie kawę, taką jaką lubił najbardziej, z dwóch
pełnych łyżeczek, bez dodatku cukru i mućkowej cieczy. Z braku laku włączył
komputer, by sprawdzić, czy Zbyszek nie przesłał mu czasami na maila obiecanej
piosenki, której, de facto, on sam nie mógł znaleźć w sieci. Bartman obiecanej
mp-trójki oczywiście nie wysłał, czego w sumie Kosok się spodziewał, bo z
roztrzepaniem atakującego wszystko było możliwe. Poza tym, Anioł Stróż chyba
zakończył misję na Ziemi i wrócił z powrotem na Niebiosa, bo od kilku dni nie
dawał żadnego znaku życia. Grzesiek pogodził się już z faktem, że to był
zwykły, niewinny, wirtualny flirt, który zakończył się nie inaczej, tylko fiaskiem.
Przed zamknięciem systemu coś go jednak tchnęło i postanowił, ten ostatni raz,
zajrzeć na swój randkowy profil. To, co go tam zastało, sprawiło, że w jego
czekoladowych oczach, momentalnie zaiskrzyły się ogniki.
„Wiem, że dawno nic nie pisałam,
ale miałam masę obowiązków i jedyną rzeczą, o jakiej marzyłam po przyjściu z
pracy, była ciepła kąpiel oraz rozgrzewająca herbata z cytryną. Nie miałam już
siły siedzieć przed komputerem, bo moje oczy odmawiały mi wszelkiego posłuszeństwa,
stąd też moje chwilowe milczenie. Mam nadzieję, że wybaczysz. ;-)
Wracając jeszcze do naszej
ostatniej konwersacji, owszem, jestem romantyczką, miłośniczką przyrody i
marzycielką, co do tego to się zgadzam. Ale, że poetka? Ja? Nie… Ja tylko
umiejętnie wyszukuję utwory literackie do zaistniałych sytuacji, tyle. ;-)
Całuję i życzę miłego dnia. :-*
G.A.”
Po
przeczytaniu tej wiadomości na jego buzi automatycznie pojawił się uśmiech od
ucha do ucha. Nie podejrzewał, że te parę zdań od tajemniczej dziewczyny z
Internetu wprawi go w tak radosny nastrój od samego rana. Co zrobił? Odpisał?
Oczywiście, że odpisał, i to w piorunującym tempie! Z tego wszystkiego nabrał
ochoty na wypasione, królewskie śniadanie, bo wiadomo – głodny chłop, to zły
chłop. Zajrzał do lodówki, a tam, nie licząc światła, było tylko mleko, dwa
nadpleśniałe pomidory i słoik wiśniowego dżemu. Westchnął tylko i wzruszył
ramionami, wpadając na lepszy pomysł, niż konsumowanie iście szpitalnego
jedzenia. Nałożył na siebie rozpinaną, granatową bluzę i cały w skowronkach
powędrował do marketu, by zakupić kilka potrzebnych mu składników do
przygotowania jajecznicy - takiej, jaką w czasach dzieciństwa robiła mu babcia
Anielka.
Obładowany
dwiema, wypełnionymi po brzegi siatkami, wracał tą samą trasą do mieszkania,
kupując jeszcze po drodze dwie drożdżówki z serem w zaprzyjaźnionej cukierni,
którą poleciła mu kiedyś sąsiadka z dołu, Pani Stenia. Pomimo tego, że raczej
nie utrzymywał bliskich kontaktów ze swoimi współmieszkańcami, to z Panią Sójakową
dogadywał się nadzwyczaj dobrze. Wiedział i przekonał się już o tym nie raz, że
ta kobieta nie wtyka nosa w nieswoje sprawy, nie obserwuje wszystkich ludzi
przez okno jak rasowy snajper i nie plotkuje jak te wszystkie wścibskie babcie;
wręcz przeciwnie – jest ona jedyną miłą panią w starszym wieku, która zawsze pomoże,
wesprze dobrą radą, a jak potrzeba, to i cukru pożyczy. Grześ w zamian za to, z
racji na swój wybujały wzrost, pomagał jej przy przestawieniu mebli i
zawieszaniu firanek. Robił jej też czasem zakupy, wpadał na kawę i ciastko z
owej cukierni, bo kobiecina od roku jest wdową i najzwyczajniej w świecie dłuży
jej się ta samotność.
Dołożył zatem
świeżutkie ciastka do jednej z reklamówek i widząc migające zielone światełko
na przejściu dla pieszych, pognał ile tylko miał sił w nogach, by zdążyć
przedostać się na drugą stronę ulicy, zanim na sygnalizatorze pojawi się
czerwony znaczek. Nie zdążył. Usłyszał tylko pisk opon i poczuł, że leży na
czymś zimnym i twardym. Trwał w takiej pozycji jeszcze chwilę, dopóki nie
otrząsnął się z szoku.
- Przepraszam,
nic się Panu nie stało? – usłyszał, podnosząc się z wozu. Zdawało mu się, że
chyba już skądś zna ten głos... Powoli odwrócił się w stronę kobiety i mało co
nie dostał zawału.
- Ja pierdolę.
To znowu Pani?!
- No nie,
jeszcze tego mi brakowało! – Kosińska złapała się bezradnie za głowę.
- Kto wydał
Pani prawo jazdy?! – fuknął ze złością.
- A kto Panu zezwolił
na poruszanie się po mieście bez psa przewodnika? – zripostowała, równie ostro,
kiedy ten, cały i zdrowy, stanął na własne nogi.
- Miałem
zielone.
- Chyba
skarpetki na nogach. – po wcześniejszym zmonitorowaniu ubioru mężczyzny, Lidia
zaśmiała się perliście, doskonale wiedząc, że właśnie akurat takiego koloru
skarpety zdobiły jego długie stopy.
- No i z czego
się tak Pani śmieje?
- Z Pańskiej
głupoty.
- Na Pani
miejscu nie byłoby mi tak wesoło. Cholera, całe moje śniadanie poszło się jeb...
- Niezupełnie.
– przerwała mu wypowiedź Zuzka, która postanowiła osobiście wybadać zaistniałą
sytuację. - Jak Pan poczeka jeszcze kilka godzin, aż słońce będzie w zenicie,
to te roztrzaskane na jezdni jaja same się usmażą. – dodała z dużą pewnością
siebie.
- Mała, nie
jesteś czasem zbyt mądra?
- Gdybym była
zbyt mądra, to nie musiałabym chodzić do szkoły, proszę Pana. - spojrzała na
niego spod byka.
- Zuzanno,
marsz do samochodu! – upomniała ją Lida i wskazała palcem miejsce docelowe.
- Przepraszam
za nią, ma niewyparzony język.
- Zauważyłem, a
zresztą, jaka matka – taka córka. – skwitował, otrzepując spodnie i bluzę z
kurzu.
- Ale ja nie…
- chciała wyjaśnić, że to nie jej dziecko, że tylko chwilowo sprawuje nad Małą
opiekę, ale nie było jej to niestety dane.
- Dobra,
dobra, nieważne. Mam rozumieć, że pokryje Pani koszty moich zakupów?
- A niby z
jakiej racji? Przecież to Pan mi wlazł pod koła jak taki dzikus! –
odpowiedziała zirytowana, unosząc brew ze zdziwienia.
- Ale Pani,
jako kierowca, nie zareagowała wcześniej.
- Niech się
Pan cieszy, że to się tylko tak skończyło, bo gdybym nie zahamowała w ogóle, to
prawdopodobnie leżałby Pan już połamany w szpitalu, albo co gorsza w kostnicy.
– Grzegorz przez dłuższą chwilę przetwarzał słowa wypowiedziane przez kobietę,
jakby tego wymagało jego mózgowe „oprogramowanie.”
- Ma Pani
rację, przepraszam, to moja wina. – rzekł zupełnie szczerze.
- Jak nie
chcesz zapłacić, to zaproś Pana do nas na żarełko! – Zuzu krzyczała radośnie przez
okno Forda, jakby cała ta sytuacja ją co najmniej bawiła. Koniec końców i tak
już się spóźniła do szkoły, więc musiała zaspokoić się innymi atrakcjami. Matka
chrzestna tylko popatrzyła na nią z politowaniem, ale nagle, gdzieś tam w
głowie zapaliło jej się światełko. Może dzięki temu, ten gbur przekona się do
jej restauracyjki?
- Pójdę już… -
mruknął pod nosem.
- Niech Pan
poczeka. Nie zapłacę Panu za te staranowane zakupy, bo nie poczuwam się do winy
w tym temacie, ale w ramach małej rekompensaty za poobijane ciało, mogę
zaprosić Pana do mnie, do bistro, na tę nieszczęsną jajecznicę. – oznajmiła
łagodnie i delikatnie się uśmiechnęła.
- No dobra,
niech będzie. Tylko proszę tak mocno nie przyprawiać… - zażartował.
- Osobiście
tego dopilnuję. – zaśmiała się wesoło i wyciągnęła do niego swoją dłoń. – Lidka
jestem.
- Grzesiek.
***
No
to, ten tego, pierwsze koty za płoty? ;-)
Cieszę
się, że forma ostatniego rozdziału Wam się podobała, może takie coś jeszcze
zastosuję, żeby nie było tu zbyt nudno i monotonnie. ;-)
BTW,
stęsknił się ktoś za Zuzą? :P
Moje
Kochane, w zeszły wtorek spełniło się jedno z moich największych marzeń – byłam
na meczu w Ergo Arenie! <3 Co prawda finalny wynik spotkania nikogo nie
napawał optymizmem ani radością, ale spędzić tam ponad trzy godziny w
nieustającym dopingu, śpiewie, emocjach, niezliczonych zawałach i pozytywnym
hałasie - jest rzeczą bezcenną. <3
I
na koniec - z efektem zbyt częstego odświeżania filmików na yt, możecie
zapoznać się tutaj. Miało
być, póki co, o tym cicho, a tymczasem co niektóre skutecznie buszowały po
bloggerze i wszystko wymarały. Cwaniary… ;-)
życie bywa przewrotne -
#37
statystyczna miłość - #2
bliźniacza insynuacja -
#16
Trzymajcie
się cieplutko w te jesienne dni. :*
Patka.
No to nasze gołąbeczki zaliczyły kolejne niezbyt miłe spotkanie! Do tego z niedomówieniami, bo biedny Grześ myśli, że ciociunia ma córeczkę;). No ale mówią, że przez żołądek do serducha. Kosoczek dostanie porządną jajeczniczkę, nie będzie musiał jej zlizywać z asfaltu i może bardziej będzie mu odpowiadać kobieta z krwi i kości zamiast wirtualnego flirtu:)
OdpowiedzUsuńKolejne niezbyt miłe spotkanie :) Ale Zuzka zawsze wie jak uratować tyłek swojej cioci. Może z czasem Grzesiek zmieni swoje nastawienie do Lilki. Grzesiek dostanie obiecaną jajecznice nie będzie musiał jeść jej z asfaltu. Chciałaby zobaczyć minę Zbyszka gdy zobaczy Kosoka w tej restauracji samego bez przymusu.
OdpowiedzUsuńNo i to lubię :)
OdpowiedzUsuńCzyli istnieje szansa, że się nie pozabijają. A romans kwitnie... ;)
Czekam na ciąg dalszy!
Pozdrawiam :*
Zuzka to będzie chyba taki mały, wścibski i przesłodki dobry duszek tej dwójki :D
OdpowiedzUsuńNo kurcze czy oni zawsze muszę się o coś spiąć? A nie mogło być tak kulturalnie i milutko? Lidka mamusią w oczach Grześka - to chyba za dobre dla znajomości nie będzie, bo prawda jest zgoła inna :P
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
klepa <3
OdpowiedzUsuńJa się stęskniłam za Zuzką, ja! Kurczę, ta mała jest jak chodząca bomba zegarowa. Nigdy nie wiesz kiedy wybuchnie. No bo przecież gdyby nie jej gorące prośby i ubłaganie "ciociusi" na jazdę samochodem bez prawka, nie byłoby niemalże opłakanego w skutkach spotkania z Grzegorzem. Że też oni muszą wpadać na siebie w takich sytuacjach! Dobrze że Lidka zreflektowała się i zaprosiła Kosę w bardziej pokojowe warunki, nawet jeśli to tylko mało słona jajecznica ^^
UsuńGuardian Angel czuwa. Ja tylko czekam na ten moment, gdy oboje dowiedzą się, kto jest po drugiej stronie komputera. Szok niemały.
Całuję Ziomeczku, S. :*
Kocham Zuzkę. To dziecko jest niesamowite! A Grześ i Lidka spotkali się znowu niezbyt miłych okolicznościach, ale wydaje mi się, że już później nie byli tacy niemili dla siebie:) Może Grzesiu całkowicie przekona się do bistro i nie tylko? :>
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM !!!
Paulka
No! W końcu Lidka i Grzesiek nawiązali kontakt, który nie polega na wzajemnym policzkowaniu się ironią! Brawo! Czy można w takiej sytuacji stwierdzić, że wypadek nie przyniósł żadnych szkód a same plusy? Chyba tak.
OdpowiedzUsuńZuza, jak zwykle z resztą, odwaliła kawał dobrej roboty! Chyba nie jest świadoma tego, jak bardzo pomogła swojej ukochanej ciotce. Teraz tylko, żeby niczego nie spieprzyli, bo oboje mają niewyparzone języki. Ale za to jestem pewna, że będzie się działo!
Jestem jeszcze bardziej ciekawa jak zareagują na ujawnienie się jednego z "wirtualnych flirciarzy". Aż mnie skręca!
Całuję! <3
Grzesiek- Lidka, Lidka- Grzesiek i jest git :D
OdpowiedzUsuńOj oni to mają do siebie szczęście ;d Dobrze, że ta akcja skończyła się tylko jajecznicą na ulicy, a nie tak jak Lidka powiedziała pobytem Grzesia w szpitalu lub co gorsza w kostnicy.
Zuzka *.* O mamo, kocham to dziecko! Podsunęła dobry pomysł z tym, aby zaprosić Kosoka do bistro ;) Oby tylko to spotkanie się dobrze skończyło i jajecznica przepyszna ;)
Pozdrawiam :**
Mnie brakowało Zuzki! :D Ja ją uwielbiam, a to 'ciociuńciu' mnie rozwala :D
OdpowiedzUsuńGrzesiek jak i Lidia rozkręcają się, nie tylko w wirtualnym świecie. Głupio to zabrzmi, ale wypadek wyszedł im na dobre :P
Kosina zamyślił się o tajemniczej GA z internetu to i bezmyślnie przechodził na czerwonym świetle :D
Mam nadzieje, że w bistro nie dojdzie do kolejnej sprzeczki :)
Aaa, jeśli by można było prosić błyskotliwe rozmowy Grześka ze Zbyszkiem to ja jestem ZA :D
Ściskam ;*
Zuza jak zawsze wymiata :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj się w pełni solidaryzuje z Lidią. Sama wyłączyłam budzik i poszłam spać, a jak się zerwałam z łóżka to było tak późno, że gnałam na uczelnie bez śniadania. Co prawda autobusem, ale też miałam nie miłe spotkanie, które tak dobrze się nie skończyło...
Lidia i Grzesiek to jak na razie tylko w sieci nie mieli nie miłej pogawędki. Grześkowi się zachciało wyleźć na pasy na czerwonym i mało co, to się źle dla niego nie skończyło jednak Lidia w porę zahamowała. Oczywiście musieli po sobie pojeździć, bo jak, że by inaczej, ale Zuza złagodziła całą sytuacje. Jest szansa, że ich relacje się poprawią jak Grześ nie dostanie tym razem za ostro przyprawionej jajecznicy ;)
Kocham Zuzię, cudowne dziecko. Ten niewyparzony język. Mam nadzieje że teraz będzie już tylko lepiej no i że ta jajecznica nie będzie zbyt pieprzna :)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/
Jeżeli czytasz, proszę skomentuj :)))
Lidio wiedz, że dziś podzielam Twój los. Budzili mnie, a 5 minut drzemki skończyło się na 30 minutach i jadłam śniadanie w drodze.
OdpowiedzUsuńZuzia bije wszystko. Zdecydowanie jest najlepsza.
Czyżby realna znajomość Lidii i Grześka szła w dobrym kierunku? Fakt, potrącenie go na pasach nie jest do tego podstawą, ale Jej propozycja i Jego zgoda na jajecznicę u Kosiny jest dobrym znakiem;) Cóż zobaczymy jak to będzie dalej i oby to była najlepsza jajecznica jaką w życiu jadł!
Całuję, Daja; *
Zapraszam serdecznie na następny rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/
No to Grześ i Lidka zaliczyli dziś kolejne, niezbyt miłe spotkanie... No ale może właśnie dzięki temu spotkaniu coś się zmieni w ich relacjach ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam A. ;*
Zuza to jest niemożliwa. ;d Nie sądziłam ze rozmowa Grześka i Lidii skończy się tak jakoś miło. To nie podobne do nich ;p
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na ostatni rozdział :))
OdpowiedzUsuńhttp://someday-you-will-find-the-real-love.blogspot.com/