Kosińska już
od kilku dni chodziła z głową chmurach. Zakochała się? – bynajmniej. Zawsze przed
rozpoczęciem pracy siadała na chwilę przy stoliku, przy którym Grzegorz jeszcze
nie tak dawno konsumował jajecznicę; wbijała swój wzrok w puste krzesło po
przeciwnej stronie i rozmyślała o tym,
dlaczego ten buc wyszedł z bistro bez żadnego słowa wyjaśnienia, ani
pożegnania. Dodatkowo spokoju nie dawała jej pozostawiona przez niego na
serwetce wiadomość o treści: „Radzę
wybrać się do okulisty.” Zastanawiała się, cóż to jej nowy „znajomy” miał
na myśli pisząc takie stwierdzenie, ale doszła do wniosku, że to chyba jednak
nie miało żadnego pozytywnego znaczenia. Inaczej nie zachowałby się tak, jak
się właśnie zachował… Przeklinała się w duchu za to, że zaprosiła go na to śniadanie,
ba!, że w ogóle natrafiła na niego w mieście! Chciała dobrze, a wyszło - jak
zawsze. Tym samym straciła do niego wszelkie objawy sympatii, jakimi w tak
krótkim czasie zdążyła go obdarzyć, mimo iż ukrywała to przed nim i chyba przed
samą sobą również.
Z drugiej
jednak strony miała powody do radości, bo wirtualna znajomość z Panem
Tajemniczym z każdym dniem, z każdym mailem i każdym pojedynczym zdaniem,
zmierzała w dobrym kierunku. Dogadywała się z nim jak z nikim innym; śmiała się
z jego anegdotek jak z żadnych innych; poprawiał jej humor jak nikt inny…
Odnosiła wręcz wrażenie, jakby znali się od zawsze i mieli wgląd w swoje dusze.
Na samą myśl o Nim, robiło jej się ciepło na sercu, kąciki ust samoistnie
unosiły się ku górze, a oczy błyszczały niczym królewskie kryształy.
Podeszła do
okna, założyła ręce na piersiach i zawiesiła swój wzrok w kroplach deszczu,
które jedna po drugiej, spływały po szybie tworząc rozmaite wzory.
Późnojesienna aura nie była łaskawa dla nikogo i z pięknych, słonecznych, suchych
dni zrobiła się słota; deszcz gonił za deszczem, a silne wiatry motały
gałęziami drzew, rozrzucając po całym Rzeszowie ostatnie pożółkłe liścia. Na
ulicy można było zauważyć tylko poruszające się kolorowe parasolki, pod którymi
miejscowi przechodnie skrywali swoje głowy; no i oczywiście auta, których
wycieraczki nie nadążały zbierać nadmiaru wody. Było szaro, ponuro i sennie,
ale Lidce to zupełnie nie przeszkadzało. Ona lubiła taką aurę.
Chwilę później
jednak wróciła się do kuchni, by przygotować swojemu kucharzowi produkty do
dzisiejszego kucharzenia.
-
Co za zapach! – pochyliła się nad główką czosnku i niekontrolowanie wyraziła
swój zachwyt.
- Wąchasz czosnek? Lidka, co z Tobą? –
zapytała zdziwiona Aneta, która od niedawna zasiliła szeregi kadry pracowniczej
lokalu „u Kosiny.”
- Nic. – odpowiedziała z uśmiechem na
twarzy.
- Zakochałaś się.
- Masz rację,
kocham moją Zuzkę. I nawet z nią mieszkam! – chciała sprytnie zmienić temat.
- Co się dzieje?
- Absolutnie nic.
- Nie ruszę się stąd, dopóki mi nie
powiesz. – wzięła ręce pod boki i stanęła przed właścicielką.
- Czy możliwy jest romans w sieci? –
zapytała nagle, prosto z mostu Lidia, wpatrując się nieustannie w czarną kropkę
pozostawioną w efekcie wylania długopisu na blacie stołu.
- Uprawiałaś seks? – zdziwiła się niemal
na cały głos Adzia.
- Nawet go nie znam.
- Mówię o cyber – seksie...
- Nie. – ucięła krótko.
- Nie rób tego od razu, bo przestanie
Cię szanować.
- To nie
tak... My tylko wymieniamy maile, to nic złego, ale chyba z tym skończę, bo
przestaję…
- Nad tym panować? – dokończyła za mnie.
- Jestem trochę skołowana, ale nie. To
nic.
- Jak go
spotkałaś?
- Nie
pamiętam. – ucięła krótko. – No, dobra. Pewnego wieczoru, za małą namową mojej
Zuzu, założyłam sobie profil na portalu randkowym… I on tam był… Zaczęliśmy
wymieniać zdania na różne tematy, takie tam pogaduszki. Nie poruszamy tematów
osobistych, nie wiem jak ma na imię, co robi, ani gdzie mieszka. Rozstanie
będzie proste, bo go nie widuję.
- Rany Julek!
Lida, przecież ten facet może tu zaraz wejść! – stwierdziła z ogromnym
przejęciem wymalowanym na jej twarzy.
- Wiem. – odpowiedziała,
prezentując niewymuszone, lekkie podniesienie kącików ust ku górze. Nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że akurat w tym momencie drzwi do bistro się
otworzyły i oczom dziewczyn ukazał się… kucharz, Ksawery.
- Ksawciu,
bywasz na portalach randkowych? – rzuciła podstępnie Anetka na ”dzień dobry”.
- Nawet tam
nie mam szans u kobiet. – odpowiedział zrezygnowany i poczłapał do kuchni.
- Cholera, to
nie on. – zachichotała radośnie, czym i samą Kosińską doprowadziła do ataku
perlistego śmiechu.
*
No, a coś Ty myślał? Oczywiście,
że taki zestaw produktów nam – kobietom, wystarcza w zupełności. Siódme niebo
to i tak mało powiedziane! Nie ma nic lepszego, niż ciepła kąpiel, kocyk i
herbatka, zwłaszcza po ciężkim dniu pracy… Chociaż w sumie, po ciężkim dniu
pracy, to byłaby wskazana nawet lampka wina na odreagowanie. ;-)
A Ty? Masz jakieś sprawdzone
sposoby na poprawę nastroju?
Ależ
ja nic nie mam przeciwko tym Waszym babskim poprawiaczom humoru! Wy macie swoje
aromatyczne kąpiele i to słodkie wino (którego swoją drogą nie cierpię), a my –
prawdziwi mężczyźni z krwi i kości, mamy zdrowy, piękny i bursztynowy napój
mocy! Koniecznie schłodzony!
Faceci… Tylko piwo i piwo. Szczerze
mówiąc, ja nie przepadam za tym trunkiem. No, ewentualnie grzane w zimowy
wieczór, bądź jakieś smakowe latem. Zdecydowanie wolę winko, którym aktualnie
się delektuję… A tak w ogóle, u Ciebie
też pada? ;-)
Właśnie siedzę na parapecie z
laptopem na kolanach i patrzę przez okno, jak krople deszczu pokrywają ulice
Rzeszowa… Spływają po szybie jedna po drugiej, tworząc różnorakie wzory i
szlaczki… Przechodnie chronią swoje głowy pod parasolami; biegną, ile tylko sił
w nogach, by jak najszybciej znaleźć się w jakimś suchym miejscu… Samochody
wjeżdżają z impetem w kałuże, powodując tym samym chlapanie, zbulwersowanych
tym czynem, ludzi… Jest szaro, ponuro, nic się nie chce… I tylko cisza przy
mnie jest...
Zamykam na chwilę oczy, opieram
głowę o ścianę i wsłuchuję się w ten charakterystyczny, ale jakże przyjemny dla
ucha, dźwięk zderzania się drobinek wody z metalowym parapetem czy szkłem… Mogłabym
godzinami trwać w tej błogiej ekstazie, bo to naprawdę jest coś nieziemskiego!
;-)
Nad
moim rzeszowskim mieszkaniem również pada, moja Droga. ;-)
Generalnie
nie lubię deszczu; nie lubię, jak mi pada za kołnierz; nie lubię kiedy kierowcy
pojazdów – z reguły umyślnie – wjeżdżają w ogromne kałuże i chlapią przechodniów
(w tym oczywiście mnie); nie lubię, gdy moczą mi się nogawki spodni, a
skarpetki przesiąkają wodą; nie lubię przyklejających się do ciała ubrań i nie
lubię, kiedy ta ciecz spływa z moich mokrych włosów na twarz… Nawet sam dźwięk
opadających, po różnych przedmiotach, kropli doprowadza mnie do zdenerwowania!
Niemal za każdym razem przy takiej aurze mam ochotę legnąć się na łóżku, nakryć
głowę kocem i przespać to wszystko, naprawdę. Taka ponura i przygnębiająca
pogoda nie działa na mnie dobrze, nie napawa optymizmem, a tu jeszcze trzeba
iść do pracy i ciężko zasuwać…
Ja też chodzę do pracy i jakoś
nie narzekam na różne anomalia pogodowe, bo tak naprawdę, i tak nie mamy na to
najmniejszego wpływu. Musimy się po prostu dostosowywać. A deszcz od czasu do
czasu też jest potrzebny. I w dodatku jak pięknie pachnie!
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że poprzez
odwieczne przekonanie, iż pogoda ma wielki wpływ na nastrój człowieka, ludzie
przypisują deszczowi swój zły nastrój i przez to go nie lubią...
Przeanalizowałem
trzykrotnie Twoje ostatnie zdanie i stwierdzam, że chyba masz rację z tą „deszczową
teorią”.;-)
Może
i pachnie, ale tylko ten „majowy” – tego, to jestem jeszcze w stanie ewentualnie
znieść. Bo ten typowo jesienny chyba nikomu nie sprzyja. ;-)
Majowy deszczyk, powiadasz… Mój
ulubiony! Nie ma nic przyjemniejszego, niż te ciepłe, drobne kropelki opadające
na odkryte ciało; niż ten niepowtarzalny zapach, który subtelnie drażni ludzkie
nozdrza. Taki siąpiący kapuśniaczek, to nawet przez cały czas mógłby padać
- jeśli oczywiście o mnie chodzi. ;-)
Zwykle wtedy spaceruję po parku, albo siedzę na tarasie z książką w ręku i
korzystam z tych pięknych uroków meteorologicznych. ;-)
Widzę,
że z Ciebie jest niezła miłośniczka
przyrody. Ciekaw jestem, ile tajemnic kryje jeszcze Twoja osoba…
Próbuję Ci po prostu wytłumaczyć,
że deszcz jest inspirujący i pobudza do refleksji. Nie to, co słońce, bo ono
nas rozleniwia. ;-)
I kwestia najważniejsza, potwierdzająca to, dlaczego deszcz jest fajny! – Zapamiętaj sobie, że kiedy jest Ci smutno, deszcz się wypłacze razem z Tobą. W końcu nie od dziś wiadomo, że we dwójkę zawsze raźniej.;-)
I kwestia najważniejsza, potwierdzająca to, dlaczego deszcz jest fajny! – Zapamiętaj sobie, że kiedy jest Ci smutno, deszcz się wypłacze razem z Tobą. W końcu nie od dziś wiadomo, że we dwójkę zawsze raźniej.;-)
A gdy już wróci radość i chęć życia, to fajnie
jest czuć zapach wilgotnej ziemi i oglądać pojedyncze promyki słońca wychodzące
powoli spod chmur… Lubię to. ;-)
A
ja lubię Ciebie. ;-)
***
Dziś tylko tyle. Przepraszam. Obiecuję, że podczas "świątecznych ferii" zepnę dupę i się poprawię.
Tymczasem zostawiam Was z lekturą maili Grzesia i Lidki, i znikam na całe 48 godzin do mojej uczelnianej męczarni. -.-
dla Darii, bo tyle czekała. :*
na Bliźniaczej insynuacji - epizod 17 .
Trzymajcie się, przesyłam buziaki, Patka. :*
<3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tylko wirtualnie są sobą zafascynowani, a w realu Grzesiu znowu myśli, że Laura chciała mu zrobić na złość ;) Póki co najlepiej im wychodzą trlacje wirtulne dzięki, którym można lepiej się poznać pod warunkiem, że obie strony piszą prawdę, a z tym to bywa różnie. Laura powoli zaurocza się swoim rozmówcą, bo zakochuje to jednak za duże słowo. Moim zdaniem są blisko umówienia się na spotkanie w realu, a wtedy mogą przeżyć szok ;)
UsuńŚciskam i przesyłam buziaki razem z halnym :*
Wiesz co Patka?
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubią twoją Kosińską, która powoli się zakochuje w człowieku, którego tak na prawdę jednocześnie zaczęła również nienawidzić... Niezła zależność :D
Jestem ciekawa, czy w rzeczywistości można trafić na takiego faceta w internecie, który potrafi pisać z kobietą, a nie jedynie używać półsłówek, które mnie osobiście strasznie denerwują. Faceta, który potrafi rozmawiać... Sama często przekonuję się, że coś takiego w postaci męskiej nie istnieje...
Dlatego ja tam zazdroszczę Lidce, że poznała Tajemniczego, że może spędzać wieczoru na korespondowaniu z nim, że może zacząć o nim marzyć.
Trochę mi Grzesia brakuje, ale mogę poczekać :*
Pozdrawiam :*
niech oni się w końcu spotkają :D czekam na następny!! :)
OdpowiedzUsuńDobra, teraz ja. Siedzę już z 5 minut i zastanawiam się od czego. Na pewno zacznę od tego, że wstyd jak skurwysyn, że przeczytałam 9 rozdziałów, a komentuje dopiero tego. Przepraszam, więc. Ale wiedz, że byłam tu i czytałam, Znaczy nadrobiłam i już będę do samego końca albo nawet i dłużej.
OdpowiedzUsuńCo do treści. Kurdę nie rozumiem osoby Grześka do końca, naprawdę. jeśli dziewczyna go widzi na żywo ( ale oczywiście, nie wie, że to on jest jej tajemniczym adoratorem ze stron internetowych) to jest taki bezczelny, co to nie on, wielka gwiazda 'szołbiznesu' a tak naprawdę czepia się do wszystkiego, ale nie widzi swojej gburowatości, która powinien dostrzec. Sam nie wie do końca o co mu chodzi, ale wie, że musi się przyczepić, uważa to za coś odgórnie ustalonego, natomiast kiedy czytam wypowiedzi mejolwe Grzesia tp uważam, że ejst dosyć szarmanckim i całkiem miłym facetem. Facetem z kasą i ze swoim zdaniem, którego nie musi siłą wpoić innym, to są jego dwie maski, dwie bardzo różniące się od siebie strony medalu. Ciekawa jestem, jaki naprawdę jest Rzeszowski środkowy jakie jest jego prawdziwe wnętrze, a jaką częścią całości jest jego gra, jego ucieczka. oo właśnie, myślę, że niektóre zachowania Grześka, są pewnego rodzaju tarczą, chce on odbić odrzucić od siebie wszystkich. Niby jest typem samotnika, ale gołym okiem widać, że potrzebuje innej osoby, kogoś kto go pokocha, i chyba znalazł. Ale coś czuje, że jak ta dwójka się spotka, to nie będzie kolorowo, ale chyba dojdą wspólnie do jakiś konkretów.
Co do dziewczyny. Lidka to piękna kobieta która niewątpliwie wie co chce osiągnąć z życia i ile chce z niego wyrwać. Jej restauracja prosperuje bardzo dobrze. Ma kochającą rodzinę, super siostrzenicę, ale jednak brakuje jej czegoś w życiu -Jego. Jakkolwiek to brzmi, brakuje jej mężczyzny, nie chodzi tylko o pociąg fizyczny, ale uczucie. Mimo, że nie dopuszcza do siebie tego faktu, bo myśli, że jest niezależna. Oczywiście tak jest, ale wiadomo, że facet to taki twór, że zawsze się przyda. widać, że bolą ją słowa i czyny siatkarza, i jego aluzję dotyczące kuchni, ciekawa jestem co zrobią jak się spotkają i poznają.
No i Zuzu moja mistrzyni.
Czekam na dalsze rozdziały tej cudownej historii
' Sen. Bardzo go lubisz. Lubisz również śnić, hasać z ze znajomym Morfeuszem po bezdrożach, po polach pełnych żółtych kwiatów, Twoim katem i utrapieniem jest dzwoniący jak co rano żelaznymi obręczami Mefisto- czyli innymi słowy mówiąc budzik. '
Zapraszam na rozdział drugi :
http://blekitneoczy1.blogspot.com/2013/12/two.html
Pozdrawiam Anka
Oboje są sobą wirtualnie zafascynowani. Te ich wiadomości i rozmowy są droga do czegoś więcej, aczkolwiek zejście na ziemię może okazać się bolesne. W realu się nie znoszą i nie wyobrażam sobie jak mieli by się bliżej poznać:). Myślałam, że Kosińska przekupi Kosę jajecznicą, a tu doopa, bo była skorupka, może jakby poznali się bliżej to wirualny flirt poszedłby w zapomnienie:)
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do Nagrody Liebster Blog Award :) więcej informacji tutaj: http://zmartwieniami.blogspot.com/p/blog-page_14.html
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
OdpowiedzUsuńLubie zakochaną Lidkę, jak najbardziej lubię. Jak i ich wzajemne uwielbienie, niestety tylko w sieci. Jestem cholernie ciekawa ich reakcji kiedy postanowią znajomość z internetu przenieść na realny grunt i dowiedzą się, że już nie raz mieli ze sobą kontakt, nie za przyjemny kontakt niestety.
Niech moc Mikołaja Zbysia będzie z Tobą!
Całuję;*
Co jak co, ale ta dwójka mnie zaskakuje! Najpierw poukładana Lidka, mądra, stateczna, a jednak pochłonięta przez świat wirtualny i zauroczona tajemniczym rozmówcą. Z drugiej strony ekrany Kosok - powszechnie gburowaty, a wiadomości niczym jakby pisane przez romantyka! I na koniec to stwierdzenie, że ją lubi. Ach, gdybyś ty wiedział kim jest owa dziewczyna, nie byłbyś tak miły. Czekam nadal na ich realne spotkanie, do którego dojdzie prędzej czy później! :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero dzisiaj, przepraszam, że tak krótko i beznadziejnie, ale maleńkie usprawiedliwienie - jestem chora :(
Ściskam! :*
Damn. Dlaczego nie potrafią przenieść relacji z internetu na prawdziwe życie? Grzegorz umie być czarujący i tajemniczy zza ekranu komputera, a gdy tylko widzi Lidkę, zamienia się w chamskiego milczka. Denerwuje mnie to, poproszę zmianę :D
OdpowiedzUsuńNormalnie nie mam już do nich cierpliwości. Jak ładnie dogadują się w Internecie a w normalnym życiu..... Nawet nie będę komentować.
OdpowiedzUsuńGrzesiek powinien wytłumaczyć o co mu chodzi a nie ! Raczej Lidia nie jest wróżką. Czekam na ich spotkanie. Jeśli się nie pozabijają to później już pójdzie z górki.'
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
W internecie dogadują się bez dwóch zdań, czego nie można powiedzieć o rzeczywistości. W sumie co się dziwić? Urażona duma jednego i drugiego, choć już było fajnie, to coś znów musiało pójść nie tak. Czyżby w tym zakochaniu popieprzyła za dużo, czy jak? :P Mam nadzieję, że już niedługo zdecydują się na spotkanie w realu, co będzie dla nich z pewnością niemałym szokiem... nawet nie chcę wiedzieć, jak to dalej rozegrają. xD Może Kosinowska naszego Kosinkę jakkolwiek poskromi? Bynajmniej jego ciężkawy charakterek. Przepraszam, że dopiero teraz wysuwam się z komentarzem, choć tekst nadrobiłam już podczas powrotu pociągiem do domu. ;) Skleroza nie boli xD
OdpowiedzUsuńSpinaj się i pisz, a ja na pewno wpadnę i postaram się na bieżąco zostawić komcia :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! ;*
Ściskam mocno, Twój Happcinek :*
świetny blog. Dopiero na niego trafiłam, ale muszę stwierdzic, że ma w sobie to coś. Narazie jakoś nie umiem się odnieśc do treści, ale pomysł w sam sobie jest genialny. Obiecuję, że przy następnym razie się poprawię :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDotarłam (w końcu..) i lecę czytać kolejny <3
OdpowiedzUsuń