Lidia stała jak wryta, nie mogąc
uwierzyć w to, co się stało przed chwilą w jej lokalu. Jeszcze nigdy nie
spotkała się z takim gburowatym klientem, który nie dość, że ją zwyzywał, to
jeszcze nie zapłacił ani złotówki za zamówienie. Podobnie jak on, miała nadzieję,
że nigdy więcej się tu nie pojawi i nie będzie psuć reputacji jej restauracji.
- A temu co się stało? – zapytała po
chwili Dagmara, która znów wynosiła z kuchni jakieś jedzenie. Jak tak dalej
pójdzie, to biedna Kosińska nic nie zarobi, bo wszystko skonsumuje jej starsza
siostra.
- Dagi, powiedz mi, bo Ty próbowałaś,
czy w tych gołąbkach było coś nie tak?
- Wiesz co, no porwałam Ksaweremu jednego
z garnka i muszę stwierdzić, że były jakieś takie niemrawe, takie bezpłciowe.
- Noo i?
- No i dosypałam trochę różności do
smaku, tak po swojemu, żeby było dobrze.
- A konkretnie, co? – dopytywała ze
zrezygnowaniem, prawdopodobnie znając już przyczynę niesmacznego dania.
- No oczywiście paprykę, przecież to
podstawa, żeby nadać takiej wyrazistości!
- Waszyńska, zabiję Cię! – spojrzała
złowrogo na brunetkę i opadła bezsilnie na drewniane krzesło.
- Ale o co chodzi?
- O to chodzi, że chyba przeholowałaś z
tym przyprawianiem, bo właśnie przed chwilą zostałam zbluzgana przez klienta za
ogniste gołąbki, a na dodatek, w ogóle mi nie zapłacił.
- O Boże, Lidzia, przepraszam. Musiałam
pomylić słoiczki z przyprawami… - przejęła się zaistniałą sytuacją i
momentalnie znalazła się u boku właścicielki bistra, obejmując ją ramieniem.
- Dobra, zapomnijmy o tym, zdarza się.
Tylko proszę Cię, nie wchodź już nigdy więcej w działkę Ksawerego, bo kiedyś
jeszcze wszystkich nas tu potrujesz. – zaśmiała się perliście, szydząc z
talentu kulinarnego Dagmary.
Zmęczona po ciężkim dniu pracy,
przekroczyła próg domu Państwa Waszyńskich, gdzie tymczasowo pomieszkiwała, aż
do momentu znalezienia swoich wymarzonych czterech kątów. W przedpokoju zdjęła swoje
ukochane granatowe platformy, a jasnobrązową listonoszkę, razem z cienkim
granatowym sweterkiem, odwiesiła na wieszak. W powietrzu unosił się zapach
świeżej mięty połączonej z cytryną, które Lidka tak bardzo uwielbiała. Nalała
sobie w szklankę wody przesiąkniętej aromatem powyższych składników, w rękę
chwyciła małego rogalika z czekoladowym nadzieniem i udała się do swojego
pokoju, znajdującego się na piętrze.
- Zuzz, a co Ty tutaj robisz? –
zapytała, totalnie zaskoczona obecnością chrześniaczki w swoim lokum. Nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zastała Małą przed swoim laptopem!
- Eee, noo, booo… - zaczęła się jąkać, klikając
coś zawzięcie myszką.
- Co Ty kombinujesz?! – założyła ręce na
piersi i spojrzała na Zuzkę podejrzanie.
- Nic, ciociuś, zupełnie nic. –
odpowiedziała, przeciągając każdy z wyrazów, tym samym chcąc brzmieć
przekonywująco i zapewnić o swej niewinności. Lidzia podeszła do biurka i
zajrzała komputerowej maniaczce przez ramię.
- Zuza! Rozmawiałyśmy dzisiaj o tym! Czy
ja wyraziłam się jakoś niejasno?! – podniosła głos, złoszcząc się na dziewczynkę.
- Ciociu, ale nie krzycz na mnie, ja
chcę dla Ciebie dobrze. Chcę jak najlepiej, a wiesz dlaczego? Bo jesteś moją
ukochaną ciociuńcią, taką moją drugą mamą, bez której nie wyobrażam sobie
życia. Nie jestem szczęśliwa, bo Ty nie jesteś. – Lida czuła, że jej serce
zostało właśnie oblane dużą ilością kajmaku, a cała złość odfrunęła z wiatrem,
nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. - A wiesz dlaczego nie jesteś
szczęśliwa? Bo nie masz chłopaka. I właśnie dlatego musisz znaleźć sobie
faceta, a już moja w tym głowa, żeby to nie była żadna łamaga, ani zadufany w
sobie paniczek. – zerwała się z obrotowego krzesła, chwyciła Kosińską za rękę i
posadziła przed szklanym ekranem, zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć.
*
Kosok z impetem otworzył drzwi swojego
mieszkania, nieporadnie zdjął z nóg wielkie buciory, a torbę rzucił w kąt, nie
zważając na to, że miał w niej dwa czteropaki chmielowego trunku. Pierwsze, co
zrobił, to sięgnął z szafki litrową butelkę wody źródlanej i wypił ją jednym
duszkiem, chcąc ugasić pragnienie i ogień, królujące aktualnie w jego przełyku.
Obiecał sobie, że już nigdy więcej nie zje gołąbka, nawet takiego
przyrządzonego przez jego matkę, które swoją drogą wielbił ponad życie. Teraz
ma uraz do tej potrawy i za żadne skarby świata nie włoży do buzi choćby
malutkiego kawałka. By zabić nieprzyjemny smak w jamie ustnej, otworzył lodówkę
w celach konsumpcyjnych. Załamał się psychicznie, kiedy oprócz żarówkowego
światła, zastał w niej tylko dwa jajka, dżem wiśniowy i słoik ogórków
konserwowych. No tak, znowu zapomniał zrobić zakupów. Przez kogo tym razem? Przez
nią! Przez tę babkę z knajpy, która nie dość, że chciała wysłać go w tempie
ekspresowym do szpitala, to jeszcze zdenerwowała go do granic wytrzymałości. Sięgnął
do kieszeni czarnych dresów z adidasa, wyjął najnowszy model Apple, wystukał
dziewięciocyfrowy ciąg liczb, które wybierał zawsze wtedy, gdy był głodny;
zawsze, gdy miał ochotę na pizzę prosto z
pieca. Zamówił, jak zwykle, największy gabaryt hawajskiej na grubym cieście
z podwójnym serem i czekał, aż chłopiec od dostawy zjawi się u progu Jaworowej
34/4. Zadzwonił również po Bartmana, by swą obecnością umilił mu ten ponury
wieczór, no i przede wszystkim, by pomógł zjeść włoski przysmak oraz wypić
zawartość puszek okocimskiego browaru. Grzesiek zdążył jeszcze wskoczyć do łazienkowego
brodzika, by wziąć szybki prysznic i ochłodzić swe rozgorączkowane ze wściekłości
ciało. Nie chciał paradować przed kumplem w samych bokserkach, choć i do takich
widoków byli już przecież w szatni przyzwyczajeni, dlatego nałożył szare
bojówki i biały T-shirt Mistrza Polski z 2013 roku. Uśmiechnięty półgębkiem
otworzył drzwi Zbyszkowi i jakże się zdziwił, kiedy zobaczył, że ten trzymał w
ręku, opisaną jego nazwiskiem, tekturę z żarełkiem!
- A Ty, co? Pensyjka nie wystarcza?
Zatrudniłeś się w pizzerii, żeby dorobić na waciki i tampony dla jaśnie panny
Joanny?
- Najpierw do mnie wydzwaniasz i
błagasz, żebym przyszedł na piwo, a teraz witasz mnie od samego wejścia takimi
tekstami, kurwa?
- Znasz mnie i wiesz, że lubię czasami
puścić jakąś ciętą ripostę. – zaśmiał się sarkastycznie.
- Yhym, powiedziałbym, że nawet częściej
niż czasami! Co ja mówię, Kosa, Ty to robisz notorycznie! – Zibi nie omieszkał
odpowiednio podsumować środkowego, piszcząc jak zwykle w momentach, kiedy
podnosił lekko głos.
- Powiesz mi w końcu skąd to, kurwa,
masz? – fuknął już trochę poirytowany.
- A Ty wpuścisz mnie do środka, czy
będziemy tak stać na tej klatce schodowej, aż do usranej śmierci? – odbił
zwinnie piłeczkę.
- Pani nie uczyła w szkole, że nie odpowiada
się pytaniem na pytanie?
- Ja pierdolę, trzymajcie mnie, bo kurwa, pizgnę Ci, Grzechu! Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to proszę
bardzo; chłoptaś szedł do Ciebie, więc go zatrzymałem, zapłaciłem i wziąłem
pizze na górę; ot, cała filozofia. - zaklął na koniec siarczyście, nie mogąc już dłużej
znieść tego dogryzania ze strony Kosiny.
- Dobra, już dobra, właź. – machnął od
niechcenia ręką i powędrował do salonu, gdzie na ławie leżały już dwa talerze,
sztućce i zapuszkowany bursztynowy napój od sponsora. Bartman rozsiadł się
wygodnie na sofie i tylko czekał na odpowiedni moment, żeby podpytać bruneta o
jego podboje miłosne, bo nie ukrywajmy, już od dłuższego czasu korciło go, by
wyciągnąć z niego jakieś konkretniejsze informacje.
- No i jak tam, Grzesiek, ochłonąłeś po
tych dzisiejszych ekscesach w szatni? – zaczął spokojnie, nie chcąc od samego
początku zrazić go tematyką dalszych pytań.
- Wiesz, co, Zbysiu? – odezwał się,
kiedy kończył pić już trzecie piwo. – Wszystkie baby są takie same! Wredne, uparte
i wiecznie udające niewiniątka! Mieliście rację, w realu, to ja dziewczyny nie
znajdę, bo co jedna, to gorsza. – nastała chwilowa cisza, bo nawet wygadany
atakujący, któremu buzia się nigdy nie zamykała, teraz nie wiedział, co
powiedzieć. – Mam pomysł!
- No jaki? – dopytywał zaciekawiony
Bartman, który nakładał na trójkątny kawałek ciasta niewielką ilość sosu
czosnkowo - śmietanowego.
- Założę sobie to konto na portalu
randkowym! Teraz, zaraz! Przecież, kurwa, gdzieś po tym świecie musi pełzać
jakaś normalna dziewoja, która jest mi przeznaczona!
***
Obiecałam sobie, że nie będę narzekać na
rozdziały tego opowiadania, ale niestety już muszę zacząć to robić. Zatem, nie
odpowiadam za to, co powyżej. -.-
W moich planach bloggerskich coś nowego,
z czym można zapoznać się tutaj.
Lenkę i Zbyszka przeniosłam na
blogspota, dlatego każda nowość będzie się pojawiać tutaj.
Pozdrawiam w grobowym nastroju, Patex.
W4llY <3
klepka
OdpowiedzUsuńPan Grzegorz K. niemiłosiernie działa mi na nerwy, już sama nie wiem czy się śmiać czy płakać jak o nim czytam -.- Taka wredota, chamstwo i złośliwość przez niego przemawiają, że już cycki opadają. Żeby o gołąbki tak się pieklić? Żeby zwalać winę szczypty zbyt mocnych przypraw na cały damski świat? Nieładnie. Ciekawe czy portal randkowy przekona go do kobiet, czy może jeszcze bardziej się do nich uprzedzi.
UsuńA Zuza w końcu dopnie swego i "ciotuńcia" znajdzie Pana Wysokie Podniebienie w necie. Tylko nie wiem czy będzie chciała jeszcze z nim rozmawiać po tym, jak się zachował ;p
Całuski, S. :*
To może czas na to, żeby Zuza sama założyła cioci profil na portalu randkowym? ;D Mały szkrab, a tak mądrze gada;)
OdpowiedzUsuńKosinko, biedne ty dziecko, weźże przestań użalać się nad swoim żywotem singla, a zacznij działać, tak jak na końcu rozdziału ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe ;*
kurde xD tekst o wacikach i tamponach mnie powalił.
OdpowiedzUsuńSię Dagmara nie popisała jeśli chodzi o doprawianie potraw xD
grzesiu się trochę podkurzył ale nie umarł więc będzie żyć xD
Nie mam ostatnio szczęścia i nawet na podium się nie załapałam. :(
OdpowiedzUsuńNo to już znamy tajemnicę "ostrego gołąbka". Lidka biedactwo niesłusznie została zbluzgana przez gorącego środkowego. Ale ja sobie nie wyobrażam jak to było mocno doprawione, skoro Grzesiek ma już dość nawet gołąbków od swojej mamy, szok! No i mała Zuzz dopięła swego. A tak na marginesie jest strasznie słodka, czym sprawia, że Lidia broń Boże nie może się na nią gniewać. Grzesiek ochłonął, zaprosił Zbycha, który dorabia sobie w pizzerii, a bynajmniej tak się jemu wydawało, i podjął bardzo korzystną dla niego decyzję. Tak w ogóle to szacunek za odwagę dla naszego środkowego. Teraz tylko czekać na ich spotkanie i co ważniejsze-reakcje obydwóch. Na pewno nie będzie nudno. :P
Usuń+waciki i tampony? Grzesiu, jesteś mistrzem.
Całuję, Camilla. :**
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nieugięty Grzesiek jednak sięgnął po pomoc na portalu randkowym. Chwała Zuźce za zabranie spraw w swoje ręce, bo ma dziewczynka racje;) Jestem Ciekawa jak będą wyglądać ich wirtualne relacje.
OdpowiedzUsuńNo no..., coś mi mówi, że w końcu jakoś się to rozkręci ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :D
♥
OdpowiedzUsuńAFIIIIIIIIIIIII <3
Usuńkuźwa, ale ty pierdolamento pod tymi rozdziałami głosisz. dobrze jest, ale marudzić trzeba, a jakże! :D
W ogóle się Lidce nie dziwię pod względem wkurzenia. Bo ja rozumiem, że potrawa komuś może nie smakować. Ale zamówiło się? Zamówiło! A przy zamówieniu się płaci, prawda, panie Kosa?
Zuza mnie rozczula, Boże, co za kochane dziecko. *__* Tak mało latek na koncie, a tak wielkie pojęcie o życiu i tym bardziej relacjach damsko-męskich. :D
I ja już chyba wiem, do kogo Lidię ten portal randkowy dopasuje... :P
Duet Kosina - Zbynio jest niszczący. Jak nie suchary, to wredne teksty, jak nie wkurwiony Kosok, to piszczący przy mówieniu Zbyszek, Cóż, najważniejsze, ażby cieszyć się swoim towarzystwem, piwem i pizzą. Swoją drogą - jeszcze nie widziałam, aby ktoś wojnę zrobił o to ciasto z pieca. :D
No, Grzesiu, w końcu poszedłeś po rozum do głowy!
Całuję, Żoncia :***
W4lly.
<3
OdpowiedzUsuńNo to pikantność gołąbków się wyjaśniła ;) Normalnie w sprawach kulinarnych solidaryzuje się z Dagmarą, bo ja też zawsze coś przedobrze czy wyjdzie takie, że później sama sobie jem.
UsuńNo to Mała się zabrała do roboty i zaczęła zakładać profil i oby Lidia nie miała oporów jak pewna dziewczyna co by chciała, ale się boi ;)
Zbyszek w roli dostawcy pizzy *.* O tak zdecydowanie mi się to podoba :D Dla mnie nie musiałby tak dorabiać na waciki, bo ja droga w utrzymaniu nie jestem :P Podobno i tak mnie lepiej karmić niż ubierać, ale cóż ja nie mam wygórowanych wymagań^^
Normalnie Kosa wpadł na tak genialny pomysł z tym profilem na portalu randkowym, że mu tylko bić brawo. A jak Krzysiu mówił, żeby założyć to nie, bo po co.
pozdrawiam ;*
A jednak Kosok posłuchał rady starszego kolegi Ignaczaka ;p Póki co jest tak wnerwiający, że 10minut nie chciałabym z nim siedzieć :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to Ksawery ogniście doprawił gołąbki, a jednak siostra.
Zuzia jest przemądra jak na swój wiek :D Teraz dzieci małe chyba wszystkie takie są, przynajmniej mój 2,5 letni egzemplarz też niejednokrotnie zaskakuje :)
Wacikami i tamponami - rozwaliłaś mnie doszczętnie! :D
Pozdrawiam :)
No i mamy przyczynę ostrych gołąbków..No ale Dagmara chciała dobrze:)
OdpowiedzUsuńZuzia, kocham to dziecko !!! I chyba namówiła swoją ukochaną ciocie co do konta na portalu randkowym:)
Kosok... Gbur! Jaki uprzejmy dla Bartmana... Chociaż jego riposta była genialna! :P A zaskoczyło mnie że Grzesiu sam doszedł do wniosku że musi założyć konto na portalu randkowym. Szoook!!! No nic może zmądrzeje i stanie sie miły:D
POZDRAWIAM !!!
Paulka
No to Zbyszku zamawiam pizzę!!! Jakby taki dostawca mi ją przynosił to tylko tym bym się żywiła!
OdpowiedzUsuńNo to profile już◘ mają. Teraz tylko muszą się namierzyć!!
Chociaż ja i tak będę czekać na moment w którym się spotkają:)
Niejaki Grzegorz Kosok trochę, a nawet nie trochę przesadza. Żeby taka afera o gołąbki? :P
OdpowiedzUsuńNo i w końcu dał się przekonać do tego konta na portalu randkowym ;p
I Lidka raczej też ;)
No i chyba na siebie już niedługo wpadną, tyle, że przez internet (na szczęście :d )
Zuzka jest dla mnie mistrzem, uwielbiam to dziecko! *.*
Pozdrawiam :**
Widzę, że Grzechu nieugięty i ciągle ripostuje ciętym językiem :D
OdpowiedzUsuńZbyszek miał miłe powitanie, nie ma co :P
Fajnie, że zdecydował się założyć to konto. I fajnie, że Zuzia zrobiła to za swoją 'ciociuńcie' :)
Pozdrawiam :*
dotarłam ;)
OdpowiedzUsuńtajemnica ostrych gołąbków rozwiązana :D
Hahaha, Zuzka umie przekonać człowieka ! :D I bardzo dobrze;d
Grzechu jednak się zgodził... coś podobnego :D
Jestem ciekawa co z tego wyniknie.
Zapraszam na nowości:
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Dotarłam
OdpowiedzUsuńCzyli jednak spotkają się w wirtualnym świecie :)
Zuzia mnie urzekła, taka mała a taka dorosła
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
klepię i nadrobię już niebawem ! <3
OdpowiedzUsuńChce mi się PIZZY! Do you understand?? Jak zrobisz, to podeślij, bo mam mega głoda!! Choć na gadu Klon mnie straszy obżarstwem na studiach i tym, jak zarobię sobie oponki
OdpowiedzUsuńDo rzeczy! Polubiłam od razu Lidkę, mam wrażenie, że dużo dajesz jej z siebie tej dobroci, co ją posiadasz. ;) Choć dużo o niej nie wiem jeszcze - bohaterce ;) Natomiast Grzech, to taki gburek zadufany w sobie i ma u mnie minusa wielkiego.
Ej! Ja wiem, że siostra, ale jak się Daga na gotowaniu nie zna, to niech się nie pcha, no. -.- Albo jej tam wyjada, albo robi samowolkę i ma się dziewczyna dorobić? xD
Najlepsza jest Zuzia oczywiście, bo nie dość, że słodka, to wygadana i przemądrzała, jak mało kto. Moim sercem zawładnęła ever forever ♥
Przepraszam, że taki krótki komć, ale jestem lekko nie do życia. (*)
Ściskam Cię mocno moja siostrzyczko ;* <3
Twoja Happciness ;* ;)