czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 2

Oczy Lidki, tak bardzo brązowe, patrzyły teraz na małą dziewczynkę z istnym niedowierzaniem i konsternacją. Czego, jak czego, ale takiej odpowiedzi chyba się w ogóle nie spodziewała. Siedmioletnie dziecko z zapędami na wirtualną swatkę – tego jeszcze nie grali w rodzinie Kosińskich od wiek wieków. Może dlatego, że kiedyś nie było Internetu? Nie mniej jednak, pomysły latorośli zwalały z nóg i powodowały, że buzia nieco się otwierała ze zdziwienia. Zuzia ukazała swojej kochanej cioteczce rządek białych zębów; rządek za wyjątkiem braku górnej mlecznej dwójki, która wystąpiła z szeregu naturalnym biegiem wydarzeń.
- Nawet. O tym. Nie myśl. – skwitowała z pełną powagą, artykułując powoli każdy człon wyrazowy tegoż zdania.
- No, ale ciociuuuu… - zakwiliła, przeciągając w charakterystyczny dla siebie sposób ostatni wyraz.
- Nie ma mowy, Zuzz, zapomnij! – za wszelką cenę chciała wybić ten pomysł z jej głowy.
- Ciociuńciu, ale teraz wszyscy tak robią! – broniła się argumentami, jak tylko potrafiła.
- Ale ja nie jestem „wszyscy”.
- Nie znasz się na tym. W dzisiejszych czasach szukanie partnerów przez neta jest bardzo modne.
- Zuzu, doskonale wiesz, że nie jestem zwolenniczką zakładania kont na jakichkolwiek portalach społecznościowych.
- Taak? A profil na naszej - klasie, to kto sobie założył? Garbate aniołki? – stwierdziła dumnie ze świadomością, że przechytrzyła własną ciotkę.
- Oj, to było dawno temu i nieprawda – Lidka zaczęła się tłumaczyć, wiedząc, że Mała zabiła ją jej własną bronią. - Poza tym, chciałam odszukać moje koleżanki z podstawówki...
- Pff, też mi wymówka. – zakpiła.
- Nie będę tego więcej komentować, a Tobie radzę nie wracać już do tego tematu. – Kosińska upomniała Waszyńską, wystawiając w jej kierunku palec wskazujący.
Lida nie miała już siły, żeby bawić się w słowne potyczki z Zuzanną, dlatego doprowadziła do momentu, że ten temat umarł śmiercią naturalną. Mała strzeliła oczywiście focha i poważnie obraziła się na ciotkę; przynajmniej miała ciszę i spokój – chwilowo, oczywiście. Napięta atmosfera pomiędzy kobietkami nie uszła uwadze Dagmary, która wychodząc z kuchni, zajadała się gołąbkami Ksawerego. Wiedziała, że jej córka to aniołek z duszą diabła i już zdążyła się przyzwyczaić do jej ciągłych, super – mega - hiper wystrzałowych pomysłów. Po wysłuchaniu całej akcji, kategorycznie wybiła Zuzce z głowy internetowe romanse, a przynajmniej starała się to uczynić.

Późną popołudniową godziną, do lokalu zawitał mężczyzna o ponadprzeciętnym wzroście. Swoją torbę sportową, którą do tej pory miał przewieszoną przez ramię, zrzucił z impetem na podłogę, przez co narobił małego szumu. Od razu przykuł uwagę właścicielki bistro, która znana wszem i wobec, pełniła rolę ‘rodzinnej pani psycholog’; chciała się dowiedzieć, co dręczy tego człowieka. Goście cenili sobie w Lidii to, że jest naturalna i szczera, nie wywyższa się i za każdym razem znajdzie chwilkę, by zamienić chociażby dwa słowa. Miała bowiem w zwyczaju uprzejmą rozmowę ze swoimi klientami, zawsze służyła pomocą i poradą, ale też i rozbawiała do łez, jednocześnie przekazując im dozę dobrego humoru.
- Dzień dobry, proszę, karta dla Pana. – uśmiechnęła się serdecznie i podała brunetowi menu.
- Dzięki. – rzucił beznamiętnie, nie patrząc w ogóle na Kosińską. Zorientowała się, że nowy gość nie życzy sobie jej towarzystwa, dlatego posłusznie wróciła za bar.
- Ej, sis, co to za facet? – Daga trąciła ją łokciem, nie odrywając spojrzenia od przybysza.
- Nie wiem, nie znam go, jest tu pierwszy raz.
- Niezłe ciacho. – poruszała znacząco brwiami i uśmiechnęła się zawadiacko.
- Teraz Ty zaczynasz? Upominasz Zuzkę za głupie pomysły, a sama nie jesteś lepsza! – Lidka skarciła wzrokiem starszą siostrę, po czym zaniosła Małej ciastko czekoladowe.
- Można prosić? – usłyszała z głębi niski, męski głos.
- Oczywiście. – odpowiedziała z nikłym uśmiechem na twarzy, jednocześnie zabierając z blatu notesik i mały ołówek.
- Poproszę gołąbki z pieczywem i do tego sok pomarańczowy. – nieznajomy wyrzucił z siebie z prędkością karabinu maszynowego i odłożył kartę dań na brzeg stołu.
- Już podaję. – zapisała szybko na białym papierze i odeszła do kuchni w celu zrealizowania zamówienia. Wróciła po kilku minutach i postawiła przed klientem talerz z potrawą oraz szklankę napoju. Zdziwiła się, bo nie usłyszała jednego z trzech magicznych słów, ba!, nie otrzymała w podzięce nawet głupiego uśmiechu. Co za buc… – myślała. Długo nie trwało, a mrukowaty brunet znów odezwał się swoim basowym głosem. Podeszła do jego stolika zaintrygowana, widząc tę złość buchającą z jego twarzy.
- Pani jest właścicielką?
- Tak, a o co chodzi? – zapytała spokojnym, łagodnym tonem.
- Jak można podawać ludziom takie jedzenie?! – fuknął z irytacją, unosząc do góry białą porcelanę z ciepłą zawartością.
- Pan jest tym krytykiem z gazety kulinarnej, który miał mnie odwiedzić?
- Jeszcze tego by brakowało! Czy Pani próbowała tego czegoś, zanim zarządziła serwowanie gościom?
- Nie rozumiem.
- Skandal! Po prostu skandal! Moja noga więcej tu nie postanie! – energicznie podniósł się z krzesła, wziął do ręki torbę i skierował się do wyjścia. – A, i proszę przekazać kucharzowi, żeby następnym razem, kiedy skusi się na produkcję gołąbków, oszczędzał pieprz i paprykę chili! – burknął złowrogo i z trzaskiem drzwi opuścił pomieszczenie.

*

- Chyba Was już do reszty pojebało! – środkowy załamał się poziomem inteligencji swoich kolegów i w żaden inny sposób nie potrafił podsumować ich pomysłu.
- Grzesiek, nie bądź żyła! – podpuszczał go Bartman.
- Żyła to jest tylko jeden i teraz pewnie odprawia na skoczni te swoje rytuały z garbikiem i fajecką. – zakpił.
- Ależ masz cięty dowcip. – skomentował na bezdechu Zbyszek, który właśnie trzymał nad głową ciężką sztangę.
- Nie lepszy niż Twój. – zripostował Kosok.
- Panowie, Panowie, chyba nie zamierzacie tutaj toczyć wojny na słówka, co? – do akcji dołączył główny pomysłodawca, który podszedł do dwumetrowego bruneta, objął go ramieniem i wziął na słówko. – Grzesiuniu, ja mam dla Ciebie propozycję. My Ci założymy tam konto i będziemy przeprowadzali wstępne selekcje, coś w rodzaju castingu. No, a później…
- Spierdalaj! Nie ma mowy! – warknął, czym nie pozwolił libero dokończyć wizji swojego planu.
- Wszyscy tak teraz robią. Jak nie mogą sobie znaleźć drugiej połówki w realu, to szukają w sieci. To jest chleb powszedni. – argumentował zawzięcie Krzyś.
- Połówek w Realu jest cała masa, tylko głupi nie zauważyłby działu monopolowego. – odgryzł się środkowy.
- Widzę, że nie dojdziemy do konsensusu. – westchnął ze zrezygnowaniem Igła.
- Krzychu, daj mi spokój. Jeszcze mnie jakaś natarczywa fanka rozpozna, rozgłosi to na cały kraj, no a potem to już pójdzie z górki. Nie opętam się od wszystkich napalonych małp! – rzekł stanowczo. - Poza tym, już widzę te nagłówki na pudelkach, kotkach i innych cukierkowych, plotkarskich stronach: „Grzegorz Kosok, siatkarz Asseco Resovii poszukuje kandydatki na żonę w Internecie! Nie trać czasu, loguj się i pisz do Mistrza Polski! Kto wie, może to właśnie na Ciebie czeka?” – dodał wyimaginowany wpis internetowy, odpowiednio modelując głos. Obecni na siłowni zawodnicy spojrzeli to na siebie, to na zdezorientowanego kumpla, a ułamek sekundy później wybuchli gromkim śmiechem, niemal doprowadzając ściany do drżenia. Biedny Perłowski, z tego nadmiaru rechotu, aż smyknął się z piłki gimnastycznej i wylądował czterema literami na twardej podłodze.
- Widzisz, co narobiłeś, kochasiu? – Zibi spojrzał rozbawionymi oczami na Kosoka.
- Jebaj się, Bartman. – wycedził i odszedł od kumpli na znaczną odległość, by resztę treningu przetrwać w samotności.

Skonany po ciężkim wysiłku fizycznym, po walce z nieklimatyzowaną siłownią, po wylaniu hektolitrów potu,  i wreszcie, po słownych docinkach Resoviaków na jego temat, kroczył ostatkiem sił po rzeszowskich ulicach, zmierzając na Jaworową, do wynajmowanego od kilku lat mieszkania. Oczywiście mógł wybrać się na halę autem - przynajmniej przez te nieco ponad dwa kilometry, miałby możliwość włączenia zimnego nawiewu i zdecydowanie szybciej znalazłby się w swoich czterech kątach z powrotem. Mógł. Ale dziś wybrał opcję piechura rzymskiego, tak więc, sam jest sobie winien.
Był wściekły, co dało się zresztą zauważyć po wyrazie twarzy, jaki prezentował, mijając tłumy ludzi po drodze. Ciskał gromami z oczu na prawo i lewo, trącał przechodniów rękoma, nawet nie przepraszając; zachowywał się tak, jakby co najmniej ktoś zabił mu ukochanego chomika albo świnkę morską, a on chciał za wszelką cenę się odpłacić, z tą tylko różnicą, że nie na zwierzątku, a na oprawcy. Z tego wszystkiego potwornie zgłodniał i frapował się nad tym, czy jeszcze jest w stanie przyrządzić samodzielnie jakiś obiad, czy lepiej skorzystać z dobrodziejstw podkarpackich restauracji. Po chwili namysłu, wybrał tę drugą opcję. Miał zamiar wstąpić do przyosiedlowej włoskiej pizzerii, ale jego szczególną uwagę zwrócił wielki szyld na ulicy Akacjowej: ‘U KOSINY’. Zainteresował się bistrem przez wzgląd już na samą nazwę; ba!, on poczuł się dumny, żartując w myślach, że to na jego cześć! Uśmiechnął się półgębkiem, złapał za klamkę i przekroczył próg nowoodkrytej knajpy. Rzucił torbę treningową obok stołu i usadowił się na jednym z czterech brązowych krzeseł. Rozglądał się. Badał teren. Czuł, że to będzie jedno z jego ulubionych miejsc, tym bardziej, że to przecież rzut beretem z Jaworowej. Swoją drogą, tak często przemierzał tę trasę, że aż sam sobie się dziwił, dlaczego nigdy wcześniej tego nie zauważył? Za szybko jechał? A może tej restauracyjki przedtem nie było? Tak bardzo się zatracił w rozważaniach, że nawet się nie zorientował, kiedy u jego boku zmaterializowała się kobieta o filigranowej budowie ciała.
- Dzień dobry, proszę, karta dla Pana. – zaświergotała przyjemnym dla ucha głosem i czekała, nie wiadomo na co. Przecież to logiczne, że Grzegorz nie zdecydowałby się w pięć sekund na jakikolwiek przysmak. On potrzebował czasu, by móc w spokoju pokontemplować ze swoim żołądkiem.
- Dzięki. – odpowiedział drętwo, czując na sobie wzrok dziewczyny i modląc się w duchu, by jak najszybciej odeszła. Po chwili złożył zamówienie na gołąbki w kapuście, bo składownik jedzenia, właśnie takie sygnały wysyłał do kosokowego mózgu.
Kiedy już miał przed sobą upragnione danie i kiedy jego podniebienie miało rozkoszować się zniewalającym smakiem domowych gołąbków, poczuł jakoby jego przełyk zaczął się palić. Jednym duszkiem wypił przyniesiony przez kelnerkę sok pomarańczowy, a następnie, cały nabuzowany, przywołał ją do siebie. Wyraził swą krytyczną opinię na temat podanego jedzenia, fukał uwagami w stronę kucharza, po czym z werwą opuścił mury lokalu, nie płacąc ani złotówki. A myślał, że to będzie jego ulubiona knajpka. Myślał.

***

Wiecie, co? Okocim mnie chyba lubi. :D  Jak tak dalej pójdzie, to na mecze ME wezmę ze sobą całą rodzinę i pół wioski! ♥ 

Ma ktoś na zbyciu butlę z tlenem? -.-

Pozdrawiam gorąco!  z okocimskim dreszczem orzeźwienia!
Patex

30 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Pałko ale nam tu sadzisz od początku! Ja nie sądziłam że Kosę przedstawisz jako takiego złego, chamskiego gada :D Ale on w sumie jest taki biedny, z dziewczyną mu nie wyszło, kumple na każdym kroku z niego szydzą, chcą mu portal zakładać... No nic tylko złorzeczyć na za ostre gołąbki ^^
      Biedna Lida musiała stać się osobą na której sobie użył. Myślę że po tym zdarzeniu nieprędko zagości "U KOSINY". No chyba że w celach randkowych, bo coś czuję że mimowolnie otrzyma swój profil, podobnie jak Lidka... :)
      Całuję Pojebusku, Twój topiący się Ziomeczek <3

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Wiesz, że dobijasz tymi wszystkimi biletami? Ja w dzieciństwie ledwo co wygrywałam loda, a co dopiero wejściówkę na taką imprezę. Ale ten, zróbcie jakiś transparent, wtedy bankowo zauważę cały Rozdrażew. *.* A jak ci potrzeba tlenu, to w każdej chwili takiej prywatnej odmiany ci mogę trochę przysłać. :P
      Ej no, kurde, co to jest za Grzechu? Ja go takiego nie lubię, nie, nie, nie. Nawet jeśli ma sypać trafnymi uwagami czy tam sucharami, nawet jeśli ma obrażać się i na Bartmana, i na Igłę z tym wirtualnym pomysłem, i na cały świat. Ale ja cię ładnie proszę, Kosina, ty nie bądź takim gburem i chociaż w restauracji się zachowuj, jak na publiczną osobę przystało!
      W ogóle się nie dziwię Lidii, że tak o nim pomyślała. Ja automatycznie miałabym takie wrażenie, a za buca na dzień dobry miałabym go po niepozostawieniu chociażby złotówki. Przecież to, kuźwa, zamówił, kucharz się narobił, może przez ślepotę sypiąc nie to co trzeba, ale jednak! Jemu się to należy!

      Mówiłam już, że kocham tą Małą? *.*

      Całuję, Miśku. :***
      Caro.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. No i się spotkali dużo wcześniej i w innych okolicznościach niż myślałam. W dodatku nie mają o sobie miłych wspomnień. Kucharz musiał być bardzo roztargniony skoro przedobrzył doprawianie gołąbków (na które mi zrobiłaś wielką ochotę!) jednak Grzegorz mógłby być milszy. No dobra może i go tam piekło w przełyku i bidulek musiał się wyżyć za to co było na treningu, ale kurcze no kultura obowiązuje. Tak więc Grzegorzu wróć i przeproś :P
      Ściskam mocno z poddasza w którym jest jak w piekarniku *.* ;*

      Usuń
  4. Oj coś czuję, że w żuciu realnym będą się nie za bardzo lubić, a w wirtualnym poznają się od tej lepszej strony ;) Taka fajna przygoda, więc tylko czekać na rozwój akcji w internecie ;D
    Tylko czy zaistniała sytuacja pozwoli im na coś więcej?
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  5. hej :) uwielbiam tego bloga, dlatego nominuję go do The Versatile Blogger
    szczegóły znajdziesz tu :)
    http://jestem-na-krawedzi.blogspot.com/p/blog-page.html


    PS. już się biorę za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurde xD chyba się nie polubili szczególnie. To będzie wesoło. Nawet bardzo! :p
    Ach internet broń uniwersalna =^.^=

    OdpowiedzUsuń
  7. No i się nie lubią.
    Szkoda..., ale coś mi mówi, że to się zmieni ;)
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Grzesiek Ty nabuzowany przystojniaku ! Jak mogłeś potraktować tak miłą, pomocną i uroczą Lidię ? Trzeba było się powstrzymać i zachować niemiłą krytykę dla siebie, a podziękować tej restauracji i w spokoju wyjść. Wszyscy się uczepili na naszego biedaka, a w szczególności ZB9 jaki Igła. Może teraz jednak zagoszczą na portalu randkowym, przypadkiem wpadając na siebie ? Najwyższy czas, w samotności się długo nie pożyje bo doskwiera brak partnera/partnerki.

    ściskam, bezduszna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + świetna muzyka w tle :)
      + nie polubili się, ale wszytsko przed nimi. Kto się czubi ten się lubi, chcę zobaczyć ich minę jak wpadną na siebie :D

      Usuń
  9. Grzesiuu, przestań! Chłopcy chcą dla ciebie jak najlepiej! Może tego tak nie okazują, ale chcą!
    Ale coś mi się zdaje, że Igła czy Zbyszek nie są tego typu facetami, którzy odpuszczają i jeszcze coś wywiną. Liczę na to, że Zuzz też pomoże cioci znaleźć bratnią duszę.
    No i oczywiście "Kosok! What the fuck?!". Ja nie rozumiem, jak mógł tak bezlitośnie wrzasnąć na Lidkę, przecież ja rozumiem, że miał zły dzień, no ale Grzesiek ...

    Całuję, camilla. :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny rozdział:D To się nie polubili :P Grzegorz jaki poirytowany, to tylko gołąbki a on robi wielką aferę. O tak trzeba mu kobiety. Za to Lidka szkoda że tak stanowczo odmówiła pomysłowej Zuzce, ale coś czuję że ona nie odpuści:P
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  11. - Jebaj się, Bartman.
    - tekst dnia :D

    GRZEŚ, nie bądź takiej chujkiem!:D
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  12. Grzesiu, ale że tak ostro od razu? Nie ładnie, nie ładnie. Rozumiem, że gołąbki przypiekły w przełyk, ale bez przesady. Lidzia była dla Ciebie taka miła!
    Swoją drogą kochani, dlaczego do cholery jasnej nie zgodziliście się na ten portal? Coś jednak czuję, że Zuza i siatkarze wezmą sprawy w swoje ręce i was tam zalogują. A może sami się przełamiecie?!
    Wirtualny świat na pewno wam posłuży i się polubicie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Może to właśnie wirtualny świat okaże się dla nich lepszy?
    Może coś ich ruszy i w tajemnicy przed wszystkimi założą konta na jakimś portalu? :)
    Wygrałaś bilet na ME? :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Grzegorz jak ty się do cholery zachowujesz?! Dlaczego od razu tak ostro traktujesz wszystkich?
    Coś mi się wydaje, że Lidka i Grzesiek jednak się przełamią i założą sobie konta na jakimś portalu randkowym :)
    Czekam na kontynuację ;)
    Buźki A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dotarłam! :D Przepraszam za opóźnienie :P
    Nie wiem czy pisałam kiedyś, że uwielbiam piosenkę w tle! ♥ I to wersję, która jest podkładem do promującego filmiku chłopków na LŚ czy oryginalny teledysk. Kocham, uwielbiam, słucham!
    A się rozgadałam -.-

    Znam 6letnią Zuzię, która ma jeszcze bardziej oryginalne pomysły :D Za każdym razem to dziecko mnie zadziwia, także tą tutaj równie bardzo polubiłam, i aż tak mnie nie zaskakuje chociaż jak na 7letnie dziecko jest bardzo obeznana w świecie :D
    Sfochowany Grześ jest brutalnie uroczy :D Jestem przekonana, że mimo zastrzegania się, że nie chce konta na portalu randkowym tak samo jak Lidzia - spotkają się na nim ^^ Oczami wyobraźni widzę ich zaskoczenie wymalowane na twarzy, gdy się okaże, że już mieli okazję się spotkać :D hahaha
    A Twoje niektóre dialogi mimowolnie podnoszą moje kąciki ust ku górze :D Kolejna co nie wiem co jara xd Chyba, że to zasługa Okocima? Jakoś go lubię, także będzie ciężko xd
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. opowiadanie zapowiada się mega! Pomysł z miłością przez internet jest bardzo intrygujący ;)

    Czekam na więcej ;) Pozdrawiam ;*
    http://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapowiada się nieźle. Jak widać w realu nie za bardzo pałają do siebie sympatią. Miejmy nadzieję, że w internecie się to zmieni. Zobaczymy. Może faktycznie obydwoje się przełamią i założą sobie to konto? Chyba że mała Zuzz i nasz słynny libero Pan Krzysztof Ignaczak zrobią to w ukryciu? Niech w końcu coś z tym zrobią. ;D
    Pozdrawiam! :*
    Patricia

    OdpowiedzUsuń
  18. No to nieźle się zaczyna ich powiedzmy znajomość ;p
    Ja nie rozumiem Lidki, Zuzz nie ma złego pomysłu i chce dobrze dla swojej ukochanej cioci ;) Ale prędzej czy później bohaterka ulegnie Zuzi tak jak i Grzegorz chłopakom xd
    A Grześ chyba przesadził z tą akcją w knajpce. No ale, dostaje ode mnie drugą szanse, niech ją wykorzysta :p
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie no ! Świetne to ! Bardzo się cieszę, że natknęłam się na tego bloga.
    Zuzia po prostu to mądre dziewczę ! I doradza swojej ciociuni xD
    hahha, a chłopcy z Resovii mnie rozśmieszają x D
    Świetnie to wszystko opisałaś.
    Czekam na nn.
    zapraszam do mnie:
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Wyobraż♥ając sobie Igłę i Zibiego w roli selwkcjonerów kobiecej urody, to obawiam się, że Kosina ani by się nie zakochał, ani nie pochędożył.
    Może kucharz był kibicem Skry i poczęstował Grzesia papryczką chili??

    OdpowiedzUsuń
  21. Igła w roli swatki i od razu mi sie humor poprawił
    Kosa jest tu taki hmm... niewychowany
    ale rozumiem go bo tez nie lubie ostrych przypraw
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ohoho jeszcze nie spotkałam się z taką wersją Grzenia, aczkolwiek kupuję ją w całości! Jednak mógłby być nieco bardziej uprzejmy dla Lidii, pomimo palących gołąbków! Może nie było to wymarzone poznanie jeśli można to tak nazwać w każdym bądź razie, pierwsze koty za płoty i pomimo nieprzyjemnego pierwszego wrażenia jakie z pewnością po sobie pozostawił mam nadzieję ,że ten pomysł zarówno kolegów jak i małej Zuzi wypali i poznają się bliżej, choćby na portalu randkowym :)

    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń